top of page

Sabina Misiarz-Filipek - Wypadła mi macica

  • zakladmagazyn
  • 4 lip
  • 3 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 9 lip

ree

Trzymałam ją przez czterdzieści lat z myślą, że szkoda, że może się jeszcze przyda, ciasna ale

własna. I nagle niespodziewanie w czterdziestą rocznicę wypadła z impetem i okazało się, że

koniec z tym, czas się pożegnać.


Staliśmy wszyscy wokół tortu i zamiast po prostu go zjeść, to ktoś zaczął mówić o tych wszystkich

pięknych chwilach, które przeżyliśmy, wszyscy razem jako rodzina. Dziadek przewracał się w

grobie.


Jak to biegaliśmy z psem po łąkach, brudząc białe bluzki i śmiejąc się, że wszystko i tak trafi do

prania. Te bajki na rzutniku i książki w wielu językach, których znaczenia mogliśmy się tylko

domyślać.


- Nie było wtedy takich możliwości, żeby jeździć z dziećmi za granicę. Teraz macie aquaparki,

zjeżdżalnie, kolorowe zabawki, bezstresowe wychowanie. Z wami nie było takich problemów.

Potem zaczęliśmy wyliczać tyle pięknych wspomnień, występ na akademii, przyjazd biskupa,

otwarcie toru przeszkód. I tort, jak na złość, czekał dalej.


Były inne czasy, kochaliśmy głaskać koty, które z nudów wciskaliśmy do słoików jak kiszonki.


Słucham tej tyrady, zaciskając wszystkie zwieracze, byle dotrwać do końca.


A natychmiast po zakończonych obchodach wypada mi macica, z ulgą.


Jezus, dzięki, skończmy już z tym gównem mówi. Rodzicielstwo to jest jakiś koszmar.


Dobrze, że mam to za sobą.


Oświadcza i wykłada się na sofie z puszką piwa. Jeszcze chwila i wyciągnie Marlboro i zacznie mi

tu kopcić. Nie spodziewałam się, że jest tak obcesowa i ordynarna. Szczerze mówiąc, nie miałyśmy

nigdy okazji, by tak bliżej porozmawiać, zwykle usuwała się w cień, była niewidoczna. A może po

prostu latami ukrywała swoją prawdziwą naturę.


Wiele osób powiada, że kobieta bez macicy to nie kobieta, a ja patrzę na tę ochlaptuskę i już sama

nie wiem.


Zluzuj majty woła do mnie z drugiego pokoju, podczas gdy ja wyciągam z szafy wszystkie

pudła, z zapeklowanymi wyrzutami sumienia.


Chrzcielne kubraczki, śpioszki, czapeczki, skarpetki tak małe, że wyglądają jak ochraniacze na

kciuk. Całe kłębiące się, nieprzetworzone tabuny słodko-pierdzących wspomnień, które szkoda

wyrzucić.


Co z tym robimy kochaneczko podchodzi do mnie, lekko podchmielona piwsko w jednym

jajniku, faja w drugim, w ogóle wygląda jakby zaraz miała komuś przylać.


Już mam jej wygarnąć, że jest zupełnie nieodpowiedzialna, i że w tym domu... i tak dalej nie

pod moim dachem..., ale w tym momencie do pokoju wpada mój syn, szczęśliwiutki jak

skowronek, umazany czekoladą, z nowym planem na życie.


Mamo błagam, uródź mi młodszego brata, wyciśnij go z tej swojej pięknej pupki.


Patrzymy po sobie. Chwila konsternacji, bo dla tych lepkich łapek przecież zrobiłabym wszystko,

nawet wydarła z siebie kolejny kawałek człowieka. Ale jako doświadczona rodzicielka, wiem już

doskonale, że każdą prośbę należy po prostu odłożyć w czasie, poczekać aż sama wygaśnie, umrze

śmiercią naturalną. Tak też robię, ignoruję, mamroczę coś pod nosem, a macica wraca do swojego

serialu.


Kiedy wieczorem leżymy sobie w łóżeczku, tradycyjnie czytając tę samą książkę po raz

osiemdziesiąty ósmy, nagle burczy mi w brzuchu, na co mój przebiegły syn od razu powiada:


Słyszysz, to mój młodszy brat tam w środku, beknął.


Już mam zignorować tę uwagę, ciekawość jednak bierze górę i postanawiam się dowiedzieć. A nuż

znajdę słabe ogniwo w jego rozumowaniu i zduszę temat w zarodku:


Po co ci młodszy brat? dopytuję tonem doświadczonego dorosłego, który natychmiast

wytłumaczy, że z małym dzidziusiem nie będzie się dało grać w piłkę. Juul ma jednak na

wszystko swoją odpowiedź.


Żebym mógł brać coś, co mu się bardzo podoba i trzymać wysoko w górze nad jego głową.

I wtedy podejmuję ostateczną decyzję macica musi zniknąć, wynieść się z mojego domu.


Demoralizujesz mi rodzinę, musisz zadbać o siebie, zacząć nowe życie. Nie mogę wiecznie

stwarzać ci warunków mówię do tej pizdy.


Niech jedzie, zakłada własny biznes, niech się spełnia jako influencerka, albo niech znajdzie sobie

nową, naiwną właścicielkę.


Wraz z jej wyprowadzką pakuję te wszystkie pamiątki, małe spodenki, bluzeczki, majteczki,

ubranka, czapeczki wszystko w jedno wielkie pudło i wysyłam paczkomatem w świat. A

dokładniej do mojej najlepszej przyjaciółki. Przyda ci się to wszystko kochana zapewniam, ale

niestety nie uprzedzam jej o ciężarze. Nie mówię „ej, to waży więcej niż ci się wydaje”. Już po

odbiorze przesyłki, dzwoni do mnie zziajana i ledwo żywa.


Stara, niemal wypadła mi macica jak wyciągałam tę paczkę. Ale spokojnie, skrzyżowałam nogi.



 
 

ZAKŁAD
magazyn społeczno-poetycki

Redaktor naczelny:
Kamil Kawalec

Redakcja: 
Agnieszka Wolny-Hamkało
Jakub Skurtys
Malwina Hajduk-Kawalec
Andrzej Graul
Piotr Brencz
Kinga Borto

Projekt animacji i strony internetowej:
Kinga Bartniak

Kontakt:
zaklad.magazyn@gmail.com

  • Instagram
  • Facebook
  • YouTube

Wydawca:
Towarzystwo Aktywnej Komunikacji
Adres: ul. Hermanowska 6A, 54-314 Wrocław
KRS: 0000045825 NIP: 894-25-67-840 REGON: 931998437

ISSN: 2956-7173

logo-tak.png
logo WIK.png

Partner Wydawniczy w ramach Wrocławskiego Programu Wydawniczego: Wrocławski Instytut Kultury

PL_02.png
bottom of page