Mira Król - gwóźdź.do.trumny.
- zakladmagazyn
- 4 lip
- 2 minut(y) czytania

kilka lat temu
w sylwestrową noc na górce na ursynowskim osiedlu
tańczyła z mentolowym papierosem
gniazdującym między dolną a górną wargą
usta miała spierzchnięte
na głodniaka nie da się myśleć
puszczała oko i odpalała jednego papierosa od drugiego
kołyszący się dym
bielił ściany nocy
posłusznie
warujący u dłoni
pies
szerokie biodra falowały pod czarną koszulką
wbijały ciężar ciała w skończoność
jutro wszyscy pójdziemy do piachu!
krzyknął ktoś wyraźnie rozbawiony
a może by tak przejść do historii
jak Loius i Lola
sieroty z Titanica
wypowiedziała w noc i zaśmiała się zbyt głośno
czyli to ta podła chwila
gdy zmienisz się w karykaturę samej siebie
gdy zdajesz sobie sprawę
że przez 30 lat życia błędnie śpiewasz psalm siostro
odwróć wzrok od koniucha jak twój bóg odwraca się od ciebie
spójrz i nakłoń ucha bitch
każde słowo to gwóźdź
nikt nie jest gotowy na swój pogrzeb
całą noc ogrywała kilka łyków piwa
zielone szkło jebane discoball
mówiła
lubię gdy myślą że jestem pijana a tymczasem jestem trzeźwa jak świnia
kamień w żebrach przesuwa się kilka pięter w dół
przez chwilę mogę oddychać
a nie tylko nerwowo łapać oddech haust
za haustem
haust
i milkną świsty kul tnące miękką tkankę mięsa
kilka lat temu
wyruszyła w rejs
tak czynią ci którym to co znane łamie kręgosłup
i psuje krew
non je ne regrette rien
tak czynią spłoszone sarny wbijające się w maski rozpędzonych aut
trzykrotnie splunęłaś przez lewe ramię
na złe oko
Kapitan Benjamin S. Briggs poczuł wiatr w żaglach, cóż za niecodzienny uśmiech losu, pomyślał i z zadowoleniem potarł spiczastą bródkę. Lubił dobrze o sobie myśleć, a któż nie lubi. Natchniony nadzieją i pełen optymizmu zajął miejsce za sterem. Nie był przesadnie przesądny. Przeszkody należy usuwać spod nóg, a nie pod nie rzucać. Zadanie przewiezienia ładunku spirytusu to nic innego, jak tylko doskonała okazja na połączenie przyjemnego z pożytecznym. Przechrzczona Mary Celeste, miała nie powtórzyć losu „Amazona”, a wręcz zakończyć serię szeregu plag trapiących statek i odwrócić bieg wyjątkowo niefortunnych wydarzeń. A za sterem nikt inny, tylko on sam, kapitan B. S. Briggs, boży pomazaniec.
7 listopada 1872 roku Mary Celeste opuściła New York.
5 grudnia 1872 załoga statku „Dei Gratia” ujrzała na horyzoncie porzucony statek.
Złe oko nie śpi.
„Wszystko, co należało do załogi, kapitana, jego żony i córki, pozostało nietknięte”
akordeon otwarty zeszyt z nutami maszyna do szycia z przygotowanym kawałkiem jedwabiu niedokończony list
„Kochana żono!”
musiała tam być
kilka lat temu
żyła




