top of page

Karolina Feć - O smutnym Edypie

  • zakladmagazyn
  • 4 lip
  • 3 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 6 lip


Krzysztof Piętka, Caspar David Friedrich, 80 x 80 cm, olej na płótnie, 2017
Krzysztof Piętka, Caspar David Friedrich, 80 x 80 cm, olej na płótnie, 2017

- Cóżeś taki smutny, Edypie? – zatroskał się Sfinks o starego druha – Czyżbyś potrzebował psychoanala?

- Nie wiem… do mojej psyche od dupy strony jeszcze nikt nie zachodził…

- Nadstaw mi ją i opowiadaj, a poczujesz się lepiej – zaprosił Sfinks rozmówcę do swojego gabinetu. Edyp położył się na brzuchu z wypiętym tyłkiem. Rzekł:

- Ojca zabiłem, z matką się ruchnąłem – i zamilkł.

- To wszystko? – odezwał się Sfinks po chwili – Świat się nie kończy, przyjacielu…

- W tym rzecz! Atoli ojca miałem tylko jednego i matkę jedną! Na nich świat się mój skończył! Gdybym tak ojców miał liczne grono do wyrżnięcia i matek… na siebie spójrz, Sfinksie, co chwila nowego młodzieńca pożerasz, ja zaś, przy mych upodobaniach, nie mam lekko… o, jakże nieszczęśliwy, ja człowiek!


Rozważał Sfinks, jak pokierować terapią, na ile sesji ją rozłożyć oraz jakie stopnie naukowe mógłby zdobyć na studium tego przypadku, lecz widząc, że pacjent całkiem szczerze nie ma nic więcej do powiedzenia, obrał inną taktykę.


- Wyjaśnię ci, jak dotrzeć do osady, gdzie wszyscy będą twoją wielką rodziną, nie tylko ojców znajdziesz w brud do wymordowania, nie tylko MILFy cię wypieszczą ochoczo, lecz w dodatku braci i sióstr użyjesz sobie do woli… Jeśli… odgadniesz zagadkę…

- Dawaj zagadkę, dawaj, dawaj!

- Co to jest za zwierz: kiedy podrywa się w górę, ty podrywasz się również… gdy chcesz go zatrzymać, nie możesz nie wypuścić… a kiedy puszczasz, rezygnuje i leci w dół…

- Jak to, co za zwierz? Paw!

- Brawo, Edypie! Nikt przed tobą jej nie rozwiązał – zdumiał się Sfinks.

- Chyba abstynentów pytałeś… – rzucił pod nosem zadowolony z siebie Edyp.

- Wyjaśnię ci zatem, jak dotrzeć do osady… ale nic za darmo! Przyrzec musisz, że przyprowadzisz mi stamtąd siedmiu młodzieńców na pożarcie.

- Przyrzekam!

- Przyrzeknij także, dla własnego i naszego, twych rodaków, dobra, że nigdy nie pójdziesz na północ i słowem się nie odezwiesz do ludzi niosących znak przekreślonego drzewa, gdyż to zabójcy naszych bogów są in spe, chrześcijanie! 


Edyp ochoczo się zgodził miotając przekleństwa na każdego, kto by mógł wprowadzić chrześcijaństwo do jego miasta: 


Ja bogom, by zbrodni nie podlegli

ślubuję taką służbę spełnić:

kto przyniesie chrześcijaństwo, tego w Tebach

klnę, aby postawiwszy nogę na mych ziemiach

los spotkał srogi, boć zadbam by tu każdy

w kadzi z winem przygrzać mógł go zawżdy

a gdyby za mą wiedzą jeszcze nie był martwy

niechby wszystkie klątwy na mą głowę spadły


Upewniwszy się co do szczerości Edypich zamiarów, które przemawiały przez klątwę, Sfinks udzielił mu instrukcji:


Za siedmioma rzekami – pamiętaj, by strumyka jako rzeki z pośpiechu nie liczyć – za siedmioma górami – wzgórza rachują się jak pół góry – za siedmioma lasami zejdziesz do jaskini, która się śniła Don Quijotowi, a tam czekać na ciebie będzie mapa w języku inkaskim, czyli węzełkowym. Nauczysz się go po drodze.


W Edypa wstąpił rozbuchany erotyzm, śpiesznie udał się w podróż, co rusz kielich wznosząc ku czci Dionizosa, aż poplątały mu się drogi i zabłądził w kierunku północnym. Tam zagadnęli go rycerze ubrani w białe płachty z widocznym znakiem krzyża:

- Cóżeś taki smutny, wędrowcze?

- O, prześwietni panowie! Zbłądziłem…

- Wyjaw, dokąd zmierzałeś. Może zdołamy ci pomóc.

Widząc na hełmach krzyżaków pawie pióra, Edyp pomyślał, że szybko znajdzie z nimi wspólny język i opowiedział o hulaszczym celu swej wyprawy, nie pomijając szczegółów uprzedniej nocy, kiedy widząc podwójnie a nawet potrójnie stracił rachubę co do rzek, gór i lasów. Krzyżacy spojrzeli po sobie zdumieni i poczęli debatować we własnym gronie, czy z szaleńcem mają do czynienia, czy to opętany człowiek przez Diabła, czy też kpi sobie z nich bezczelnie, a może pragnie ukryć swą prawdziwą tożsamość…   

- Czyś ty jest mężem Jurandowej niewiasty? Gadaj!

- Jakiej? Odjazdowej? Tak, ja żem ci mężem ich wszystkich!

- Brać go! To Jurand ze Spychowa! 


Krzyżacy pojmali Edypa, wypalili mu oczy, pozbawili języka i prawej dłoni, po czym puścili wolno. Nieszczęsny bohater wrócił do Teb na oślep, po zapachu zarazy, która wybuchła z tęsknoty za władcą. Posunięty już w latach Sfinks, zrazu nie dostrzegł opłakanego stanu przyjaciela, tylko ruchy jego osowiałe, zapytał więc:

- Cóżeś taki smutny, Edypie? I gdzie są młodzieńcy dla mnie?


Edyp uczynił lewą dłonią znak krzyża.


- Wysłać go do Sodomy, a ten się na chrześcijaństwo nawraca, cymbał… i co gorsza, nas jeszcze chce tutaj zbałamucić! – zniesmaczony Sfinks zastanawiał się, co robić w takiej sytuacji, lecz pomny klątwy Edypa nie miał dużego pola manewru. Zarządził ugotować go w kadzi z winem, by, z uwagi na stare, dobre dzieje, wyrodny władca mógł jeszcze się napić przed śmiercią i umrzeć radośnie. Jak to męczennicy.


Nie zaszkodzi wyobrażać sobie Edypa szczęśliwym.


ZAKŁAD
magazyn społeczno-poetycki

Redaktor naczelny:
Kamil Kawalec

Redakcja: 
Agnieszka Wolny-Hamkało
Jakub Skurtys
Malwina Hajduk-Kawalec
Andrzej Graul
Piotr Brencz
Kinga Borto

Projekt animacji i strony internetowej:
Kinga Bartniak

Kontakt:
zaklad.magazyn@gmail.com

  • Instagram
  • Facebook
  • YouTube

Wydawca:
Towarzystwo Aktywnej Komunikacji
Adres: ul. Hermanowska 6A, 54-314 Wrocław
KRS: 0000045825 NIP: 894-25-67-840 REGON: 931998437

ISSN: 2956-7173

logo-tak.png
logo WIK.png

Partner Wydawniczy w ramach Wrocławskiego Programu Wydawniczego: Wrocławski Instytut Kultury

PL_02.png
bottom of page