Marcin Małecki - zestaw pięciu wierszy
- zakladmagazyn
- 7 dni temu
- 2 minut(y) czytania

jesteś każdym z dni, które staram się zapomnieć
nikt nie przegląda się w moich oczach
szklane refleksy chronią mnie przed światem
znienacka powracają obrazy sprzed dekady
utracone szanse głębszych przeżyć
szamański mistycyzm zwierzęcego kolektywu
przegrał z przemożną potrzebą bliskości
może już wtedy było widać
że nie jestem w stanie wyjść poza pozę (pozorowany pozer)
ludzie znikający jak kartki ze starego kalendarza
jedyny ślad po tobie to obietnica
którą sam sobie złożyłem:
już nigdy nie pozwolić na złudne i deluzjonalne
poczucie porozumienia z drugą osobą
w miejscach gdzie otacza mnie dźwięk
(do)tkliwość
jej oddech to mój zegar
Jakub Żulczyk, „Zrób mi jakąś krzywdę, czyli wszystkie gry wideo są o miłości"
małe bliskości
oddechy prosto w szyję
czułość przeliczana na karaty
wspólny smak śliny, jeden kolor krwi
i ten senny moment
gdy nie wiesz, czy to jeszcze ty, czy już ja
skóra zapada się pod opuszkami palców
uważaj
bo już nigdy się nie wydostaniesz
rozedrgany dotyk zostawia ślady
niewyraźny cień brudzi ściany
zdławiony szept wypełnia przestrzeń
chłód, lód, mood
smutek musi mieć jakąś formę, jakiś rytm. smutek bez formy jest bezwstydny
Hanna Krall, „Reporterka"
gradient zimowego nieba
ambient przenośnego dysku
(fasadowa dojrzałość oblicza)
nerwowy supeł na wysokości pępka
cienka ścianka półistnienia w palcach
(papieros za chwilę wysunie się z dłoni)
sopran elizabeth fraser wwierca się w mózg
żadne niebo lub las vegas, zdecydowanie nie mleko i pocałunki
(nuciłeś komuś te melodie bez słów, zostało po nich pulsujące echo)
unikanie spojrzenia i niewymowne milczenie
krótki uścisk dłoni jak na rozmowie kwalifikacyjnej
(wszystko rozchodzi się po kościach, wy zresztą też)
to co zagłuszone
możesz już nie pamiętać
jaskrawości ścian
ciasnoty pokoju
konfesji w obcym mieście
niczym piosenki bez refrenów
po drodze zagubił się sens
rzeczywistość brzmi jak sprężenie zwrotne
jak ostatnie dwadzieścia sekund Karma Police
nie masz po mnie zupełnie nic
oprócz tej jednej książki z Karakteru
ja po tobie też
może poza walentynką i ukradzionym t-shirtem
niekomfortowo otępiały
przez kilka lat zdążyłem się przyzwyczaić
(żałobę po związkach
zawsze noszę dłużej niż trwały)
obserwuję wszystko z dystansu, z dystansem
impet sprzeciwu zdążył się zatracić
pozostała czuła obojętność
i oswajanie nieprzystawalności
w oderwaniu jestem pilniejszy
nie muszę zajmować sobie głowy
dni przepływają, a ja z nimi
ciekawe dokąd mnie to poniesie
jestem tylko drobinką mikroplastiku w oceanie życia
trajektorie losów nie uwzględniają fizyki emocji
wykres pracy duszy nie rejestruje żadnej czynności
nazywanie wcale nie zbliża do zrozumienia
to tylko uparte kultywowanie przyzwyczajeń
księżyc patrzy na mnie jakby chciał mi coś powiedzieć
ale ja nie jestem dobry w rozumieniu się bez słów
patrząc w łunę światła zgubiłem resztki zdań
i zostały mi w głowie same nieuczesane myśli