top of page

Sara Komaiszko - Czy dziura jest dziurą jest dziurą

(recenzja wystawy Yoko Ono Music of the Mind w galerii Tate Modern w Londynie)





Wiosną 1945 roku Amerykanie zrzucili bomby na jej rodzinne Tokio. Dwunastoletnia Yoko Ono wraz z rodzicami i bratem ewakuowali się na wieś. W obliczu braku podstawowych środków do życia, w tym żywności, Yoko i jej młodszy brat Keisuke uciekali przed brutalną rzeczywistością wojny w świat fantazji. Bywało, że leżeli na trawie i wpatrywali się w niebo, malując w swoich umysłach obrazy ulubionych potraw. ,,Myślę, że to były moje pierwsze dzieła sztuki – wspomina Yoko. Siła wyobraźni oraz tęsknota za pokojem, których zaznała jako dziecko, miały nadać kierunek jej działalności artystycznej.


Wystawa Music of the Mind w londyńskiej galerii Tate Modern to największa dotychczasowa ekspozycja dzieł Yoko Ono i jej artystycznego dziedzictwa. To prawdziwy pomnik twórczości i życia Ono, która zaprasza widza do włączenia się w proces twórczy. Oglądający stają się współtwórcami, a sztuka, pod jej wdzięcznym kierownictwem, powstaje w ich umysłach. Sztuka nie jest niczym nadzwyczajnym", mówi Yoko w czarno-białym filmie dokumentalnym wyświetlanym na oldskulowym telewizorze. Każdy może uprawiać sztukę. Gdyby wszyscy byli artystami, zniknęłoby to, co dzisiaj nazywamy sztuką’’. Świat, w którym każdy jest artystą, to utopia Ono, dlatego jej sztuka ma na celu pokazać odbiorcy, że on też jest kreatorem. Poprzez swoje dzieła Yoko w kontrowersyjny, a czasem w bardzo subtelny sposób, prowadzi z odbiorcą ten dialog – czym jest sztuka, kim jest artysta – i zaprasza nas do pochylenia się nad tymi pytaniami.


Czy sztuką może być paląca się zapałka? Czy sztuką może być kaszel? Czy sztuką możemy nazwać dźwięk spuszczanej w toalecie wody? Czy sztuką może być wyobrażenie sobie tysiąca słońc, wizualizowanie ich na niebie przez godzinę, pozwolenie na to, aby rozpuściły się z powrotem w przestrzeni po to tylko, żeby na koniec zagryźć to kanapką z tuńczykiem? Nie? Tak? Kto o tym decyduje?


A co ze sztuką, która posiada już niepodważalny stempel sztuki wysokiej – co z Mona Lisą? Czy gdyby zrobić z niej latawiec i puścić go w niebo, dalej byłaby arcydziełem? A gdyby poleciała tak wysoko, że nie sposób byłoby już dojrzeć jej markowego uśmiechu? Gdyby stała się małą kropeczką wysoko na niebie, czy dalej byłaby najsłynniejszym na świecie obrazem? Czym jest anty-sztuka? Czy to też sztuka?


Yoko prowokuje nas do podważenia wszystkiego, co wiemy o sztuce, o świecie i o sobie. Zachęca do spojrzenia z innej perspektywy. Przejdź na drugą stronę szyby i spójrz przez dziurkę – podpowiada w swojej instalacji zatytułowanej Hole.


Music of the Mind’’ to intensywne, spotkanie nie tylko z artystką, ale z samym sobą. Kryształowym młoteczkiem Yoko rozbija nasze sztywne koncepcje na temat sztuki i jej form. Wierci nam dziurę w głowie i każe się przyjrzeć tej dziurze. A potem każe się przyjrzeć temu, co widzimy przez dziurę. A potem proponuje przeróżne zastosowania dla tejże dziury. Czy dziura w płótnie dalej jest po prostu dziurą, kiedy ma służyć temu, aby włożyć w nią rękę, żeby wejść w interakcję z kimś po drugiej stronie? Czy może jest już sztuką? Czy dziura dalej jest dziurą, kiedy wypełnia ją woda? Lub piwo, lub wino? Lub atrament, krew? Czym jest dziura w momencie, kiedy sypie się przez nią ziarno? Dziura według Yoko Ono to kontener, kanał, potencjał, okazja. Japońska artystka w subtelny sposób pobudza zachodni koncepcyjny umysł do kontemplacji pustki. Nie tylko poprzez metaforę dziury. Fascynują ją formy niedokończone. Formy nieuchwytne: jak cień, jak czas, zapach, myśl. Zaciera granice między sztuką istniejącą w świecie fizycznym a konceptualnym światem abstrakcji. Yoko zachęca widza do próby obrysowania własnego cienia. Za symboliczną kwotę sprzedaje przyszłe poranki w formie kawałków szkła z rozbitych butelek po mleku. Drukuje ulotki i plakaty zapraszające na nieistniejącą wystawę w Modern Art Gallery w Nowym Jorku, podczas której obiecuje wypuścić w galerii setki much mających roznosić zapach jej perfum. Po czym wynajmuje ekipę filmowców, którzy przy wyjściu z galerii nagrywają odwiedzających, pytając o ich wrażenia z wystawy Ono, która, jak tłumaczą zaskoczonym gościom galerii, miała odbyć się tylko w ich głowach. Bo przecież w Modern Art Gallery nie było Yoko i nie było żadnych much, ale odwiedzający mogli to sobie wyobrazić. Czy wystawa ta zatem miała miejsce? A może wydarza się za każdym razem, gdy o niej pomyślimy?


Obcowanie ze sztuką Yoko Ono jest darem dla art-freaków, pewnym stymulantem dla ludzi głodnych odświeżających narracji. Mimo poruszania ważnych tematów, takich jak szeroko rozumiana wolność, pokój czy feminizm, Yoko robi to z ogromną łagodnością, a niejednokrotnie z zaskakującym poczuciem humoru. Jednocześnie może być kompletnie niezrozumiała. It’s a bit bonkers czy I can’t believe I had to pay for this shit to dokładne cytaty recenzji anty-miłośników Ono, na które natknęłam się w Tate. I na takie opinie też jest tu miejsce. Właściwie stają się one integralną częścią dyskursu, który reżyseruje Yoko. Artystka bowiem z wielką otwartością wpuszcza nas do swojego świata i pozwala nam zajrzeć w każdy kąt i w każdą dziurę. To artystyczny streap-tease, który według Ono jest procesem uzdrawiającym. To zdejmowanie z siebie warstw w celu poznania prawdy. Artystka z pokorą i zaufaniem oddaje się swojej publiczności. Nie tylko szczodrze zaprasza do odcinania ostrymi nożyczkami części jej garderoby, częstuje nas kawałkami swojego nieba, serwowanymi w powojennych hełmach, ale też zachęca nas samych do przekraczania naszych własnych granic, jak na przykład w instalacji Bag. Czy wejdę do wielkiego czarnego worka, w którym stanę się tylko swoim własnym konturem, czarną plamą? W worku nie ważne jest, ile mam lat, jakiej jestem płci i rasy. W worku mogę spotkać się z tym, co jest istotą mnie. Wejdź do worka i zdejmij z siebie ubrania, sugeruje Yoko. Zdejmij z siebie warstwy tego, czym myślisz, że jesteś i spotkaj się z tym, co zostało.


Interpretacja sztuki Yoko Ono to kosmiczna łamigłówka, kopanie głębiej i głębiej. Yoko uważana jest za jedną z pionierek sztuki konceptualnej. Znajduje inspirację we wszystkim, co ma w zasięgu ręki, ale nie stroni też od sięgania po nowoczesne technologie, jak na przykład instalacja Sky TV – telewizor ustawiony w galerii do obserwowania nieba nad galerią. (Była pierwszą artystką, która wprowadziła transmisję na żywo do instalacji artystycznej, co w latach 60-tych było bardzo postępowym podejściem). Zamiast farb często używa myśli, a zamiast płótna przedmiotów codziennego użytku lub ludzkiego ciała. Jej sztuka jest tak bliska, że czasami trudno ją uchwycić, tak jak trudno jest dojrzeć kształt dłoni, którą podsuniemy sobie pod nos. Sztuka Yoko Ono może być opisana jako prosta i wielowarstwowa. Majestatyczna i ordynarna. Materialna i duchowa. Zewnętrzna i wewnętrzna.


Music of the Mind to historia życia Yoko Ono i świadectwo jej artystycznej płodności, wybitnego umysłu i wszechstronnych umiejętności. To szukanie tożsamości i próba zakotwiczania się na uniwersaliach. To przebogaty zbiór ponad dwustu eksponatów z ponad sześćdziesięciu lat jej pracy; kultowych artefaktów (takich jak biała drabina, na którą w 1966 roku w londyńskiej galerii Indica wspiął się John Lennon, żeby odczytać napisane na suficie słowo tak), interaktywnych instalacji (jak możliwość zagrania w białe szachy, w które nie można wygrać ani przegrać), archiwalnych nagrań (szczególnie polecam audio jedenastominutowego wykładu, który wygłosiła na sympozjum artystycznym na temat Destrukcja w sztuce w 1966, podczas którego była jedyną zaproszoną artystką-kobietą). Wystawa to też opowieść o jej trzech małżeństwach: z japońskim kompozytorem, Toshim Ichinayagim, z amerykańskim muzykiem jazzowym, Anthonym Coxem, wreszcie z ikoną brytyjskiej muzyki rockowej, Johnem Lennonem. O jej macierzyństwie i aktywizmie na rzecz światowego pokoju. Znajdziemy tu kolekcję fotografii z początków jej kariery wśród artystycznej awangardy na Manhattanie oraz zdjęcia historycznych plakatów jej najważniejszych wystaw. Możemy wczytywać się w oprawione w ramki scenariusze najsłynniejszych performance'ów, posłuchać kolekcji jej twórczości muzycznej – eksperymentalnych arii z Johnem Cage'em, piosenek nagranych z Johnem Lennonem oraz przejrzeć całą dyskografię albumów jej zespołu Plastic Ono Band czy też ekranizacje filmów artystycznych, których była reżyserką i producentką. Odnajdziemy tu wystawę jej spontanicznych rysunków malowanych intuicyjnie metodą kropeczkową oraz zbiór poetyckich, legendarnych ,,instrukcji", które stanowią trzon nurtu sztuki konceptualnej i które zostały wydane także w formie książki artystycznej pod tytułem Grapefruit w 1964 roku.

To w końcu ogrom przestrzeni dla odbiorcy, aby wszedł w interakcję: jeśli nie poprzez wbijanie gwoździ w dzieła sztuki, jeśli nie poprzez kolorowanie na niebiesko drewnianej łódki uchodźców, jeśli nie poprzez pisanie wspomnień o swojej matce i przyklejanie ich na małych karteczkach do ścian galerii, jeśli nie poprzez wieszanie swoich marzeń na oliwkowych drzewach, żeby wiatr zaniósł je do nieba, to poprzez odpowiadanie na manifesty, sugestie i metafory w swoim własnym umyśle.


Wystawa Music of the Mind jest wielka jak Yoko Ono.


Czy jeśli ta recenzja została przez ciebie przeczytana, to znaczy, że wystawa jest teraz w twojej głowie? Bardzo możliwe, ale i tak polecam odwiedzić Tate, aby dać nura w króliczą norę i teleportować się z poziomu głowy na poziom doświadczenia.


Wystawa czynna od 15 lutego do 1 września 2024 roku.



 

bottom of page