top of page

Milena Milani, tł. Lena Dominiczak - Storia di Anna Drei (fragmenty)





Inna: Każda rzecz się przekształca, każdy kwiat puchnie od pyłku, wszystkie istoty świata odradzają się poprzez cierpienie.


Anna: Nie jestem w nastroju, żeby żyć dalej. Unikam kontaktu z ludźmi, chciałabym, żeby moje kości i mięso pozostały zmrożone jak śnieg w górach.


Inna: Jest we mnie krew, która płynie, czerwona jak ogień, zapala się niespodziewanie. Wszystko ma smak szaleństwa.


Twoja choroba nie jest niczym innym jak chorobą wszystkich niewidzialnych nerwów istnienia. To nici, które ciągną twoje ramiona, twoje nogi, przyczynę twoich ruchów.


(…)


Położyłam głowę na piersi Mario, on dotknął moich włosów. Czułam oddech Anny, było mi jej żal. Mario wyciągnął rękę i musnął jej twarz. Poczułam ten jego gest w ciemności, poczułam, że Anna się na niego zgodziła.


(…)


Mówiła matka: Pokora to łagodność względem ludzi.


Odpowiadała Anna: Jeśli skrzydła służą do latania, świat widziany z góry nie jest niczym

innym jak tylko fantazją.


Tak żyję, tak się obecnie odnajduję, i jeśli ktoś się do mnie uśmiecha, ja też się uśmiecham, jeśli mnie rani, ja również ranię. Ale czasami, co za rozpacz. Chciałabym, żeby ulice nie miały końca, żeby moje stopy puchły, by je przebyć; coś bym z siebie strząsnęła, moje rusztowanie z mięsa, pozostałabym świeża i naga, pachnąca kwiatami.


Matka: W tobie, która jesteś małą dziewczynką, jest nasionko wielkich, wiecznych rzeczy. Bóg do mnie przemówił w noc twoich narodzin.


Anna: Było zimno kiedy się rodziłam, mamo. Tamten chłód pozostał mi w sercu.


Matka: Ogień roztapia lodowce. Nawet śnieg przywraca życie, kiedy rozsypie się na słońcu.


(…)


Czasami zdawało mi się, że kiedy spacerowałam, radość wyciekała z moich kroków, znajdowała ze mnie ujście jak ciecz: ta niesamowita radość z istnienia, które jest stworzone z niczego, ze skrajnej, niemożliwej słodyczy. Chodziłam tu i tam, po miastach świata, po ulicach, którymi spacerują wszyscy; lecz byłam sama, zawsze byłam sobą, z moją twarzą, z moimi oczami, z moim zdziwieniem – a wszystko było stworzone dla mnie.


I tak żyłam z dnia na dzień, oderwana od tradycji, przywrócona do smutnego spokoju, który nie zakładał istnienia jutra. Już wtedy, w tym dziwnym czasie, kiedy pojmowałam przyczyny i przejawy ludzkiego życia, już wtedy przenikało mnie dziwne niedowierzanie: wszystko jest bezużyteczne, nawet kochanie może być próżne, nic nie warte.


Czasami kiedy wspominałam Annę, ostry ból wbijał się w moje ciało, ale to była zazdrość, spazm nieosiągnięcia spokoju tych samotnych miejsc, gdzie nie ma pór roku, upływu lat. Pozostały mi ziemskie dni, wstawanie, wychodzenie, spacery, drobne sprawy.


Pozostał mi wieczór, który powraca, noc, która krzyczy z wiatrem, poranek, który drży: historia Anny była zamknięta, ja zostałam złapana w krąg.

 

Komentarz tłumaczki:

Storia di Anna Drei, włoska powieść z końca lat czterdziestych (1947), nie doczekała się polskiego przekładu. Moje tłumaczenie kilku ulubionych fragmentów tej książki jest efektem przyjrzenia się jej z innej perspektywy, w sposób bardziej uniwersalny, poza narracją i światem przedstawionym. To spotkanie z bohaterką wysoko wrażliwą, wrażliwą tak bardzo, że prawie podwojoną; w takim ujęciu dialogi, które prowadzi z Anną są jej rozmowami ze sobą samą. To historia o dojrzewaniu i o próbach

zrozumienia świata.

bottom of page