ilu. Agnieszka Kożuchowska
świństwo
Echo znów przedrzeźnia chłopca, który krzyczy: wilk! Wystarczy, że to miejsce chuchnie nim, dmuchnie, a na skórze pękają pęcherzyki powietrza. Jego dach i ściany lekko odpadają od ust. I chowają się natychmiast w słomie, drewnie czy wcześniej w lesie. Wywołany nim wilk wszystko cofa soczystym cmoknięciem.
próby
Jesteś decydującym impulsem. Prowadzimy cię nitką kroków, nim sam chwycisz jej cel. Oto podróżnik nieuniknionego postępu. Mamy w głowie tysiąc kilometrów, a każdy z nich przejdziesz w zagadkach. Dobre odpowiedzi wesprą cię w drodze. Dadzą herbaty. Tymczasem okrągłe stoły mają ustalić, czy słodzisz. Aż łyk się urwie. Pomyli obowiązki. Nie ty mówisz, kiedy wróci.
ciekawość
To nie mój strach. To lęk wysokości, która zeszła za nisko. Zagapiła się i nie wie, jak wrócić. W lekkiej panice łapie się trampolin, termometrów, drabinek. Ma mokre i zimne ręce. Wyślizgują się z nich kolejne szczebelki. Aż nie zostaje ani metr i nie ma się gdzie bać.
mejdej, mejdej
Desperacko potrzebujemy pomocy w wyznaczeniu kursu.
Wszyscy pasażerowie tego rejsu sami układają tory. Dawne przegryźli partyzanci o szkolonych szczękach, zębach jak rosyjskie brzozy. Co im tam trasy na Kamczatkę? Oni już nie takie odnogi jedli.
Dziadek mi mówił, że jak nas wyżarli, to poszli za Chiny, więc już bezpiecznie. Ale widzi Pan, nie ma nawet planów. Dlatego od dwóch tygodni z nim płyniemy. 120 procent normy, a Moskwa zdaje się nie zbliżać, nie gratulować. Dlatego bezwzględnie musimy zdążyć na okrągły uśmiech partii. Pan wie, tu różni inżynierowie wyższej rangi, urzędnicy, antagoniści i trochę kryminału. Jak mówiłam, jakoś się układa.