top of page

Karolina Krasny - dwa teksty


kamm, MidJourney, _animal_pyramid_roland_topor



do ubywającego sierpa


1.

Kiedy księżycowe morza są w tej samej

ciemności co buki, bogi i baby jagi, kiedy ich brak jest intuicyjny jak fakt, jak prosty fakt. I kiedy on sam jeszcze nie wie, czy być gwiazdą, planetą, czy rozwiązaniem pięciu ostatnich horoskopów, rozwieszonych przed sklepem jak suszące się pranie.

Kiedy jego emisja trzyma się siłą woli, mydłem i domowym klejem, kiedy on się zamienia w plasticzek, wygięty i sprzedawany hurtowo, to złoty

sierpowy

wybija

mi oczy. i wyklejają mi nad nim

mój roboczy nick, na potrzeby ubezpieczeń, pierwszych ślubów i wewnętrznych stron

książek o czułości, dedykowanych najmłodszym –

robią ją tak, jakbym ja nie umiała.


2.

zawiesiłam na tobie moją skórzaną garderobę, mokre od zewnątrz nakrycia i zimne łapki. Dociskam cię, jak każde inne dziecko powinno. Nie chcę poślizgu ani wymsknięcia, wiś tak, żeby nikomu z nas

nie stało się skrócenie lata.

Żeby nie odwołano nam babcinych ciał, pustych lasów i kompotowych rzek. Żeby nam dali zgodę na całość, bo w moim przedszkolu

litanie do pełni

są czymś zakazanym. (w imię ubytków i szpica i bajki

o wędce zakręcie i miękkim siodełku.) robię na sobie znak wody i piany.



odpływ udowodnił że przyczyną był tłuszcz


zawisło nad wami moje

powiększające szkiełko, przyczepione do górnej wargi. Wijecie się od pełnego Słońca (prawda?), kurczycie się, dając wodę. Zostaje wam treść właściwa która zjada się środkiem lata. Z kąpielówek ulatnia się obcojęzyczny barwnik, pachnący suchym reżimem i tirem, który uszkodzi się na drugim zjeździe. W innych snach już dawno

skurczono was wszystkich

do zera

(tak na autostradach działa sztuczne światło, i moc). Ciało pulchnieje przy jeździe pod prąd.

Zawisło nad tą sceną widmo gęstej atmosfery, widmo ściemy, która rodzi się w ramionach. Kiedy się kochacie wyglądacie na zmarzniętych, a wasze zakamarki

a wasze zakątki, wyglądają na kryjówki, składacie jaja w zatokach potu, pół włosia i ciepła, tam gdzie rozmnożą się najszybciej, gdzie rozmnożą się najciszej. Zmniejszacie się równo (prawda?), żeby każdy z was zniknął

w równym tempie, jak ziarenko piasku

w mlecznym bajglu.


***

moja warga się naciągnęła, mówi, że nie udźwignie już tego świata, i ja to szanuje. i ja to odcinam,

patrzcie, jak suszy was szklany deszcz, jak odpływ krwotoku odsłania muszelki.

(rozkładam was do suszenia, kiedy ucho słyszy już morze.)



Comments


bottom of page