Adam Wiedemann - jeden wiersz
- zakladmagazyn
- 17 cze 2022
- 1 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 23 cze 2022

kolaż, czarny_aksamit
[Spałem]
Konradowi Górze
Spałem w Berlinie w hotelu Ritz podczas
festiwalu i rozwodu; na półtorametrowej
wysokości łóżku, sam jeden, sam jeden...
W windzie zaczepił mnie ładny Murzynek,
pełniący funkcję windziarza. Przyjść
dzisiaj do pana?, zapytał. Powiedziałem,
żeby nie przychodził, a potem żałowałem,
bo miałem dość pieniędzy, żeby mu dać
napiwek; ale zajmowała mnie kwestia
wyjazdu Igorka do Norwegii, pracował tam
przy remoncie wieży wiertniczej, opowiadał,
że nurkuje sto metrów w lodowatej wodzie,
tak mnie to interesowało, że zamiast
podłączyć się do hotelowego internetu,
korzystałem z polskiego, kosztowało mnie to
potem cztery tysiące, ale zabawa była.
Musiałem tam tłumaczyć wiersze jakiegoś
Niemca, nie podobały mi się, on sam zresztą
też, ale musieliśmy się spotykać w obecności
„moderatorki”, bo on mnie też tłumaczył.
Po finalnym występie, kiedy już milutko
siedzieliśmy sobie w knajpie, powiedziałem:
Jürgen (czy jak mu tam było), ich hätte deine
Dichtungen nicht gern. Na co on zerwał się
z krzesła i rzucił się na mnie. Du immer
getrunken polnisches Schwein!, krzyczał,
potrząsając mną, byłem istotnie pijany
w trzy dupy, więc nie robiło to na mnie
większego wrażenia, wkroczył w to jednak
Tadziu i powiedział: Weź ręce od mojego
przyjaciela!, dzięki czemu uniknąłem śmierci
z rąk niegdysiejszego okupanta, a dalszą
część wieczoru spędziliśmy z Martunią, śledząc
przygody Igorka pod powierzchnią morza.
Warszawa, 23.5.22