Stary Mischke
ilustracja, Maria Staciwa
Trociny
Myślałam, że Mischke to ksywka misia,
jak tata mówił, że przyjechały i wyciągnęły go
z gnojówki córki z Niemiec.
- Myśmy uciekli, a stary Mischke został,
bo co mogą zrobić, staremu, na sam koniec.
Budowałam rusztowania do środka tajnej
komnaty bursztynowych jelit, żeby zamknąć
drzwi, zamknąć drzwi, zamknąć.
W nocy się śmiało ciemne gardło, a w nim
czarny plusz, a te tu słowa musiałam
złapać na haczyk, bo uciekały z krzykiem.
Verdrängung
Po prostu nie ma dobrego słowa bez umlautu,
Żeby opisać, jak w połowie urywa się zdanie; nie byłoby
problemu, gdyby nie drobne haczyki na kropkach, widoczne
w powiększeniu: haken sich kleine Kreuze, od tego
mam ciągle kaszel; a więc w połowie, mniej więcej,
zostają dziwne ślady. Starożytny bestiariusz mówi: podobno
widziano je, ale żaden z podróżników nie wrócił
taki sam.
Pod lipami
Napisałam drogę do metra. Pod lipami
pachniało i myślałam, że muszę zabrać to.
Noc się haczy –
Stary Mischke.
Złapałam słowa, ale chyba za wcześnie,
bo nie toną. Studnia, do której
wrzucono ciała, chodzi za mną. Chodzę
na basen, ale zyskałam nadmiar węchu, więc
jak płynę obok Gustloffa, to słyszę delikatnie, jak ciało
pachnie jak smak, jak smok.
*
Już się odkształcam i to jest chyba
ostatnia chwila, Mischke,
żeby cię upuścić między ryby,
głębinowe, płaskie