top of page

Andrzej Woźniak - zestaw czterech wierszy



Agnieszka Apoznańska, z wiadrem na glowie, olej na płótnie 20x30, 2017


kiwka


to ja kulawy parkurowiec     

hyc                

      hyc   

 hyc

odbiwszy się od przejeżdżającej tesli

wpadam do              kanalizacyjnej

gdzie dorastają łabędzie nim zostaną chujami


(kiedy czytam u małgorzaty lebdy

że ciało było posłuszne)  



nikt się nie śmieje


nic nie poradzę na to

że kiedy matwiejczuk mówi

lubię ser to wierzę mu

inaczej niż lebdzie zwracającej

się do ciała jak do pokemona

(zwłaszcza że jego ser jest

zdrowy jak wietrzenie pomieszczeń)


ja też lubię ser

ma wgłębienia i leje

w których medytuję

co wy na to chuje? 



po osiemdziesiąte


chłopak młody to poszedł

pracować ciałem a że w ciele

niósł dziurę mieścił w sobie

nieskończoną ilość pracy


wyobrażasz sobie eon pracy?

murarze z mariensztatu nie umieli

zaplombowali a co podeszło

do gardła wyślizgali kielnią


być może to był marymont

jak chłopak zasypiał przestawał oddychać

jak się budził wołał ojca

wspólnie rysowali mosty i wieże 



piękno jest rzadkością którą wyczekałem


to było pierwszej wiosennej soboty

robiliśmy z moniką taniec junga

jedno patrzy drugie się wyłania

miałem nieskończenie wiele początków

o dżezującym metrum tatam tam ta

tam tatam tak mi się przynajmniej tupało


resztę dnia spędziłem w domu myśląc o

końcu hajsu granicy pengi

pożegnaniu siana zmierzchu pitosu

trzeba się będzie stąd czym prędzej katabazować

myślałem ale bez lęku skoro

nieskończenie wiele początków

wystarczy że rozwinę siedem albo jedenaście


bottom of page