Karolina Sałdecka - zestaw pięciu wierszy
- zakladmagazyn
- 20 mar
- 1 minut(y) czytania
Amuse-bouche
Na wakacjach zjadłyśmy koleżankę, która
zawsze pisała lepiej niż my i miała
lepsze geny (mówili tak od podstawówki).
Jej skóra starta niczym pecorino
była taka dobra i miękka, kiedy
wbijałyśmy zęby w jej pierś czy podudzia
jak prawdziwe szczury,
jak szczury.
Instytucja I
udzieli nam pani darmowej licencji
a umowa w kolejnym sezonie (może)
Cape Adare
siedzimy przytulone na nowym prześcieradle
z polaru podziwiając międzynarodową ekspedycję
na antarktydzie
ona notuje: pingwin maskowy pingwin cesarski i Borchgrevink’s hut
telefon daje nam jakiś rodzaj ciepła (jak i granat polaru)
czuję się jakbym przez cały zeszły miesiąc żarła
tylko piach
wysypuje mi się z nosa z oczodołów
wczoraj obiecałam że zaczniemy mieć
pieniądze
Instytucja II
teksty bardzo szybko pani napisała
weźmiemy je ale nie mamy budżetu
(czasem trzeba przecież zrobić coś za darmo)
Multistacja
Śniła mi się praca, w której mam własną multistację,
wreszcie (myślę) coś pożytecznego. Na moim
wynalazku próbuję zbudować poszycie
do audi.
Mam narzędzia i zwiotczałe ciało mojej babki,
pikuję jej brzuch i piersi samopowtarzalnym
pistoletem. Prasuję plecy i zad,
wygładzam umęczoną skórę, która zasługuje
na drugie życie szacunek i czułość.
Na szczycie wieżowca odbieram telefony,
biorę tylko poważne i pewne oferty.
Praca sprawia mi cholerną przyjemność. Tym większą,
że do końca nie wiem,
o co w niej chodzi.