top of page

Kamil Bujny - Kształty podobne #5

  • zakladmagazyn
  • 4 lip
  • 4 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 7 lip

fot. Anna Molokanova
fot. Anna Molokanova

To, co (nie) wraca

 

 

ptaki fruwają w powietrzu

ryby pływają pod wodą

krążymy krążymy

wszystko krąży i krąży

 

Jon Fosse, (Krążymy krążymy…)

 

I


Architektura ČSSR 58-89, film dokumentalny na temat czechosłowackiej architektury drugiej połowy XX wieku, wyreżyserowany przez Jana Zajíčka, kończy się długim ujęciem z lotu ptaka, ukazującym rozległą panoramę Pragi. Obrazowi towarzyszy wypowiedź jednego z architektów, dotycząca kultowych projektów i ich realizacji. Mężczyzna deklaruje, niby bez żalu, że jest świadomy, iż jego budynki mogą zostać któregoś dnia wyburzone, bo – jak zauważa – z przestrzeni miejskiej nie znikają tylko te, które stały się historyczne – jak  Katedra św. Wita czy wzniesione w XIX wieku Muzeum Narodowe w Pradze. Ujęcie przesuwa się dalej, podziwiamy kolejne kwartały eklektycznej zabudowy, rozpoznajemy w niej znane turystyczne miejsca, aż zauważamy, że z panoramy znika sześćsetletnia katedra – naraz, jakby zapadając się pod ziemię. Dalej już tylko cięcie, koniec filmu, napisy.


II

fot. Anna Molokanova
fot. Anna Molokanova

W Dzieciach z Bullerbyn Astrid Lindgren w reżyserii i adaptacji Tomasza Maśląkowskiego z Opolskiego Teatru Lalki i Aktora jest odwrotnie: nie znika, lecz wraca to, co miało trwać wiecznie, a minęło. Mowa, rzecz  jasna, nie o architekturze (choć poniekąd również – w spektaklu pojawiają się makiety domków), ale o dzieciństwie – sześciorga bohaterów i bohaterek, niegdysiejszych mieszkańców Bullerbyn. Lisa (Anna Jarota), Anna (Dorota Nowak), Britta (Barbara Lach), Bosse (Andrzej Szymański), Lasse (Zygmunt Babiak) i Olle (Jan Chrabol), gdy pojawiają się na scenie, nie przypominają dzieci. Aktorzy i aktorki, ubrani/ubrane w beżowe kurtki i prochowce, reprezentują (za wyjątkiem Anny Jaroty) starsze pokolenie – niektórzy z nich mają już siwe włosy, wszystkich charakteryzuje łagodne usposobienie i spokojny, nieco spowolniony chód. Stateczność i dojrzałość są wyraźnie zaakcentowane w ich charakteryzacji i zachowaniu. Na scenie pojawiają się znikąd, trochę jak duchy – na przekór czasowi, wbrew logice.


Wracają do Bullerbyn, miejsca szczęśliwego dzieciństwa. To dziwne, że ono nadal istnieje. Nikt tu przecież od wielu lat nie mieszka, nikt też raczej nie przyjeżdża w odwiedziny – zmieniły się czasy i życie gdzie indziej okazało się łatwiejsze. W okolicy brakuje supermarketów, prywatnej opieki medycznej i kawiarni, w której miły barista mógłby podawać latte na owsianym mleku. Nawet kiedyś, przed wielu laty, gdy mieszkali tu jeszcze jacyś ludzie, nigdy nie było ich wielu – żyli raptem w trzech zagrodach (Północnej, Średniej i Południowej), a dzieci musiały trzymać się razem, bo nie znalazłaby dla siebie innych przyjaciół. Dziś jest jeszcze gorzej – nie ma tu zupełnie nikogo, a kłębki kurzu, jak w westernach, przetaczają się przez opuszczone podwórka.


Scenę spowija półmrok. Widzimy dwie drewniane, wyznaczające wnętrze domu, ściany, drzwi, okno i kilka przykrytych prześcieradłami tajemniczych obiektów (scenografia: Michał Dracz). Czy to meble? Kartony? Bagaże? Nie sposób powiedzieć. Niebawem otworzą się okiennice, a za szybą po raz pierwszy zobaczymy bohaterów, którzy niedługo później wejdą do pomieszczenia i jak gdyby nigdy nic zaczną się bawić: odbijać i podawać sobie piłkę, wydawać odgłosy Indian, ganiać i grać na harmonijce. Lisa, powieściowa narratorka, zacznie przedstawiać siebie i pozostałych bohaterów, dzieląc się z widzami wątpliwościami: „Czasem zastanawiam się, czy jestem mała, czy duża”. Gdy mówi „mała”, pokazuje na trzymaną w ręku, a wyciągniętą wcześniej z jednej ze skrzyń, lalkę, a gdy mówi „duża” – na siebie. Animantów jest więcej – każdy z aktorów ma swojego, wzorowanego na własnym wyglądzie i kostiumie.

fot. Anna Molokanova
fot. Anna Molokanova

Akcję przedstawienia wyznaczają zabawy protagonistów: wyścigi, opowieści o duchach, wyprawy na łąkę i spanie na sianie, pisanie tajemnych liścików i rywalizacje na to, kto dalej plunie lub dłużej będzie ciumkał cukierka. Robi się sentymentalnie i ckliwie. Któż nie zna tych obrazów z dzieciństwa? W jednej ze scen pojawia się nawet niegrzeczny pies Grzecznego, bardzo wiarygodnie animowany przez aktorów, a w innej – karykaturalnie wielki, choć rozczulający, dziadek Britty i Anny. Dzieci próbują mu czytać gazetę, ale przeraża je jej treść – artykuły dotyczą wyłącznie przykrych rzeczy, opisują tylko wojny. Czas w Bullerbyn mija na analogowych i podwórkowych rozrywkach, ograniczanych jedynie wyobraźnią postaci. Ujmuje nas prostota tego spektaklu, uspokaja jego niespieszne tempo.

III


fot. Anna Molokanova
fot. Anna Molokanova

Maśląkowski rezygnuje z prostych antytez, nie rozpisuje przedstawienia wokół dobrze rozpoznanych dychotomii (typu beztroskie dzieciństwo – dorosłe życie, piękna przeszłość – trudna teraźniejszość). Wprawdzie buduje z publicznością (także tą dorosłą) więź opartą na resentymencie i dowartościowywaniu określonego – silnie zakorzenionego w kulturze – obrazu sielskiej przeszłości i beztroskiej młodości, jednak sensów szuka gdzie indziej – w idei wiecznego powrotu. Bohaterowie, którzy wracają do opuszczonego i zapomnianego Bullerbyn, nie udają, że bawią się w dzieci – oni nimi de facto się stają. Znajduje to wyraz na poziomie zarówno zachowania i motywacji postaci, jak i relacji między animatorami a animantami. Lalki, nie licząc kilku scen, nie służą prowadzeniu planu lalkowego. Traktowane są raczej jako zabawki czy też rekwizyty pamięci, będące metonimicznym znakiem dzieciństwa. Ich przedmiotowe, nie podmiotowe, użycie „podważa” dorosłą tożsamość każdego z bohaterów – aktorzy i aktorki, trzymając opuszczone wzdłuż ciała lalki, przypominają dzieci, które nie potrafią rozstać się z ulubioną zabawką. Bawią się nimi i z nimi, traktują je jak nieodłącznych kompanów – co ujawnia się w scenie, w której Lisa, Anna, Britta, Bosse, Lasse i Olle zastanawiają się nad tym, kim będą, gdy dorosną, a lalki – ustawione w rzędzie – „przysłuchują” się tym opowieściom.

Reżyser nie wpisuje powrotu bohaterów do krainy dzieciństwa w ramy wspomnienia czy sentymentalnej retrospektywy; nadaje mu zupełnie inny kontekst – autentycznego, wyzwalanego przez kontakt z konkretnym miejscem i określonymi przedmiotami, doświadczenia. Bohaterowie pojawiają się na scenie jako dorośli, stają się dziećmi i nimi na zawsze zostają, choć nie „tracą” niczego z własnej tożsamości – postrzegamy ich jednocześnie i jako dorosłych, i jako dzieci. Może to te same osoby, a może sztafeta pokoleń? Bez znaczenia. Przeszłość, podobnie jak w twórczości Jona Fossego, rymuje się tu z teraźniejszością i samoczynnie powtarza, bo czas nie tyle płynie, ile zatacza kręgi.


*


Jeśli nastawisz uszu i cierpliwie poczekasz, to w opustoszałym Bullerbyn usłyszysz odgłosy niegdysiejszych zabaw, a w miejscach, w których przed laty stały świątynie – szept modlitw. Nawet jeśli te zagrody i kościoły zniknęły lub zapadły się pod ziemię.

Cisza to tylko iluzja.

Sprawdź.

ZAKŁAD
magazyn społeczno-poetycki

Redaktor naczelny:
Kamil Kawalec

Redakcja: 
Agnieszka Wolny-Hamkało
Jakub Skurtys
Malwina Hajduk-Kawalec
Andrzej Graul
Piotr Brencz
Kinga Borto

Projekt animacji i strony internetowej:
Kinga Bartniak

Kontakt:
zaklad.magazyn@gmail.com

  • Instagram
  • Facebook
  • YouTube

Wydawca:
Towarzystwo Aktywnej Komunikacji
Adres: ul. Hermanowska 6A, 54-314 Wrocław
KRS: 0000045825 NIP: 894-25-67-840 REGON: 931998437

ISSN: 2956-7173

logo-tak.png
logo WIK.png

Partner Wydawniczy w ramach Wrocławskiego Programu Wydawniczego: Wrocławski Instytut Kultury

PL_02.png
bottom of page