top of page

Paweł Nowakowski - zestaw pięciu wierszy


kamm, MidJourney_bio_cyber_3D_model_eating_light_strings



kaldera


w sumie to wiele ułatwia: wodami zalewam wielkie pojęcia, wszystko ma natychmiast

zostać ujawnione i takie już pozostać.


pył wulkaniczny i czarny piasek, liczone paznokcie w miejsca usypane solą,

gdy trzymamy się z dala od regulacji i losowych drzemek.


ostatni wschód zastaje nas na przystanku, występuje tu pod innym imieniem: zza szyby,

na grzbiecie, wracam do pestek, z cypelka dobiega oklask dla lokalnego momentu przejścia.



w każdym z nas żyje świat, który splata się z innymi


mówisz do siebie tak, by słyszeli zmarli, wybijali róg z zimy –

by wełną do góry wstępowali w kożuch.



czarne pstrągi


łapiemy kontekst: chorobę rdzy, która jak martwe drzewo daje życie

innym gatunkom, słyszymy raban w koronie – głos, który zalesia i głos, który wycina.


mówisz: tutaj kiedyś coś płynęło, w wolne dni do domu gonią płaty, czarna gruszka

obumiera jak dom nauczyciela naprzeciwko cmentarza.


przed zbliżającym się zawałem uchodzimy z szybu, mówisz: tak, chcę czegoś innego:

dwujęzycznych tablic, kurhanów czytelnych w terenie, sztolni i łowiska


(zdjęć wywołanych i niezawieszonych).



czym jest współistnienie wierzeń tradycyjnych i wnoszonych


górą posągu, interpretacją widoczną w pionie, czarną maścią zastępów,

uśpioną rozpoznawczą rysą.



limbo


przelotne tąpnięcie prosto z wydobycia, liść koniczyny w przekroju i pąki

na taśmie – opublikuj, że leszczyna jak żyła galeny jest ziarnem, które gubi meszek –


że huta szkła to inaczej kraniec, że płyniesz sam na tej krze, a stan ostatecznego

wykluczenia z jedności to dogmat dla podskórnej dawki.


kolejka samochodów przy stacji to ostatnia szansa, weselna stajnia lub globalna tryzna –

gdzie gwasz woła pod żerdź, przebiega przez styk, nuży przeddzień.
















bottom of page