Karol Poręba - Antologia polskiej poezji erotycznej w odcinkach. 10: Jerzy Jarniewicz
- zakladmagazyn
- 27 lip
- 4 minut(y) czytania
[Erotyk jako gatunek w polskiej poezji ostatnich trzydziestu lat nie cieszył się dużą popularnością. A jednak zainteresowanie erotyzmem, cielesnością czy pornografią literacką, przejawiające się w twórczości autorek i autorów niejednokrotnie bardzo od siebie różnych, jest istotnym elementem krajobrazu poetyckiego. Antologia polskiej poezji erotycznej w odcinkach stanowi próbę pomyślenia, w jaki sposób erotyzm funkcjonuje w rodzimej liryce, zwłaszcza najnowszej. Każda odsłona cyklu składa się z jednego wybranego wiersza i krótkiego komentarza. Odcinki, choć w zamierzeniu autonomiczne i doraźne, razem tworzą katalektyczną (tj. złożoną z katalektów) mapę rozmaitych form erotycznych].
Jerzy Jarniewicz
Aniołowie goszczą w jednej z dzielnic miasta
Nie zaniedbujcie gościnności, bo przez nią,
nie wiedząc, aniołom dałem gościnę, kochałem się
z nimi, zostawiałem w nich nasienie, żeby
zagościło i rosło, otwierałem przed nimi i
duszę, i odbyt, zraszałem własnym potem ich
członki, i moje członki w ich pocie kąpałem,
piłem ich krew, gdy była to krew anioła kobiety, i
spermę, gdy był to dar anioła mężczyzny, i sam
poiłem ich własną krwią i spermą, gąbką
mydliłem im palce u nóg, przynosiłem z apteki
ozdrowieńcze olejki, ale odeszli pewnej
pustej nocy, opuścili ciała, został pies
śpiący na wycieraczce, śledź
na białym talerzyku i słowa, jak te dwa
widelce, obok talerzyka.
Zacznijmy od cytatu. W wywiadzie otwierającym zbiór Przezrocza. Rozmowy z Jerzym Jarniewiczem, autor Makijażu mówił: „Czy erotyka nie jest podstawowym wyzwaniem dla każdego, kto pracuje z językiem i w języku? Mało jest obszarów, które bardziej niż erotyka wymykałyby się próbom ich wyrażenia. Erotyka – obszar ludzkich doświadczeń tak bardzo zindywidualizowanych, anarchicznych, mrocznych, ale też paradoksalnych, nieoczywistych, niedefiniowalnych – stanowi wyjątkowe wyzwanie dla kogoś, kto, jak poeci, operuje językiem, a więc systemem o skodyfikowanych regułach składni i skatalogowanej leksyce. Żeby nie napisać kolejnego wiersza o miłości w znanej nam już, zbanalizowanej postaci, musimy składnię rozbić, a leksykę przetworzyć. Musimy tu działać twórczo jak nigdzie indziej. Innymi słowy, u źródeł impulsu twórczego leży paradoksalna, niewyrażalna, nieoczywista, procesualna, szaleńcza natura erotyki”.
Przyjrzyjmy się gramatyce erotyzmu w wierszu Aniołowie goszczą w jednej z dzielnic miasta. Jarniewicz wyzyskuje w nim elementy imaginarium starotestamentowego oraz wyobrażenia związane z obrzędowością chrześcijańską. Dokonuje radykalnego gestu, polegającego na upłciowieniu aniołów, zwyczajowo przedstawianych jako istoty płci pozbawione, w wieku przedprodukcyjnym – na przykład w postaci puttów – lub androginiczne, jak na licznych obrazach przedstawiających Abrahama w towarzystwie trzech aniołów, gdy zdaje się do nich mówić: „Przyniosę trochę wody, wy zaś raczcie obmyć sobie nogi, a potem odpocznijcie pod drzewami. Ja zaś pójdę wziąć nieco chleba, abyście się pokrzepili, zanim pójdziecie dalej, skoro przechodzicie koło sługi waszego” (za Biblią Tysiąclecia). Cnota gościnności, tak często pojawiająca się w biblijnych przypowieściach i prowadząca zazwyczaj do obdarzenia łaską życzliwych gospodarzy („O tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja zaś żona Sara będzie miała wtedy syna” – przepowiada jeden z gości Abrahama), w wierszu zostaje powiązana ze szczodrą, transgresyjną – niemalże bezwarunkową, jak moglibyśmy powiedzieć, odnosząc się do myśli Jacques’a Derridy – gościnnością erotyczną, która przywodzi na myśl przyjmowanie ciała (reprezentowanego w wierszu także przez nasienie) i krwi Chrystusa podczas eucharystii. Bohater Pustych nocy, książki, z której pochodzi tekst Aniołowie goszczą w jednej z dzielnic miasta, sam jest po części mickiewiczowskim upiorem, po części dezerterem – jest gościem w naszym świecie, nawiedza wiersze i ludzi po obu stronach granicy między światem żywych a światem umarłych, by opowiadać o miłości i wojnie; uczestniczy w swego rodzaju aktach wymiany i przeistoczenia.
Porządek boski w wierszu Jarniewicza symbolizują nie tylko anioły oraz fuzja dusz, ale też sperma, która, będąc w tradycji judeochrześcijańskiej nośnikiem sił witalnych, traktowana jest jako przynależąca do sfery mistycznej. Na szali poeta kładzie elementy często tabuizowane: to, co fizjologiczne, abiektalne – pot i krew, być może defloracyjną lub menstruacyjną, bo w wierszu wprost powiązaną z aniołami kobietami. Owo zderzenie, przekraczające zwyczajowo rozbieżne porządki semantyczne, podkreśla dodatkowo specyficzny – i w pewnym sensie charakterystyczny dla wierszy Jarniewicza przynajmniej od Makijażu z 2009 roku – sposób wykorzystania addytywno-wynikowego spójnika „i”, o którym poeta ciekawie pisał w kontekście twórczości Johna Cage’a oraz Edwina Morgana, w eseju Otwieranie klatki Cage’a, czyli „nic” w obszarze wolności. Wyjąwszy inicjalne wersy, zasadniczo pełniące funkcję ekspozycji, na przestrzeni pięciu centralnych dla utworu linijek spójnik „i” występuje aż siedem razy, z czego dwa razy w wygłosie, a raz niemal na końcu wersu, przed jednosylabowym zaimkiem przymiotnym „sam”. Mimo że nieintuicyjne dla prozodii pozostawienie spójnika na ostatnim miejscu przed delimitacją nie wpływa na jego gramatyczną rolę, którą w kontekście tego wiersza należy rozumieć właściwie jako enumeracyjną, to umieszczając „i” w wygłosie Jarniewicz wzmacnia zrównujący charakter spójnika, rozbija rozkład akcentów i oddechów, a wreszcie podkreśla delimitację, równocześnie niejako ją znosząc. Granica, zniesienie granicy. Rama wiersza. Różnica i jej przekroczenie.
Na marginesie warto dodać, że wiersz Aniołowie goszczą w jednej z dzielnic miasta Jarniewicz zamieścił niemal na samym końcu zbioru. Po nim następuje jeszcze jeden utwór, zatytułowany Z kodeksu karnego, wydanie szesnaste, który wprowadza inny porządek symboliczny:
Kto wdziera się do cudzego domu, mieszkania,
lokalu, pomieszczenia albo ogrodzonego terenu,
albo wbrew żądaniu osoby uprawnionej
miejsca takiego nie opuszcza, niech
tu ze mną, poza prawem, zostanie.
Jak poprzednio, tak i w tym wierszu jednym z tematów – tutaj wysuniętym przez poetę na pierwszy plan – jest granica, zakaz, przyzwolenie, a wreszcie gościnność. Język prawniczy, z zasady nieprzystający do doświadczenia codzienności, sztuczny, powołany do życia dla obwarowania norm społecznych, politycznych i ekonomicznych, stanowi przeciwwagę dla kipiącego transgresyjnym erotyzmem i przesyconego cielesnością wiersza Aniołowie goszczą w jednej z dzielnic miasta.
Sięgnijmy do jeszcze innego wiersza. Po strategię wytyczenia bariery i jej zakwestionowania Jarniewicz sięga także w tekście I syn z Wody na Marsie:
Gdyby nie umarła trzydzieści lat temu,
wiedziałbym, czy pożądanie, którym
mnie dziś budzi, przebiłoby się
do niej, od syna przez zły sen, i przejęło
na własność jej ciało? Czy
węszyłbym w jej szufladzie pełnej fig
z falbankami? Zakładał
jej szlafrok na ramiona, żeby kciukiem
wyczuć gęsią skórkę? Meszek?
Przez próg przepuszczał i patrzył,
jak pręży swój piżmowy grzbiet? Matka,
sukinsynu? Wiedziałbym, na ogień,
wstyd i na kamienie, że
jestem, gdyby nie umarła
za siedmioma górami,
dawno, dawno temu.
W tym nieoczywistym wierszu – wykorzystującym figurę trójkąta (tak ukochaną przez tradycję erotyku, począwszy od Safony) i będącym eksplikacją pragnienia, by utwierdzić się we własnym byciu w świecie poprzez powrót do okresu dziecięctwa czy wręcz niemowlęctwa – Jarniewicz wprowadza czytelnika do wiersza, obsadzając go w niekomfortowej roli podglądacza. Nakreślona przez bohatera scena fantazji dotycząca matki wywołuje u odbiorcy uczucie dyskomfortu, wrażenie, że uczestniczy w scenie intymnej w szczególny sposób, bo wynikający nie tyle z erotycznego pożądania, co z chęci odnowienia relacji syna z matką, przez mieszkańców Japonii i Korei Południowej określanej czasem przy pomocy poręcznego terminu skinship, ‘skórokrewieństwo’, pod którym kryją się wspólne kąpiele, spanie, karmienie piersią, nieerotyczny dotyk i tym podobne. Ów czytelniczy dyskomfort wzmaga się jeszcze, gdy bohater przedłuża quasi-fetyszystyczne poszukiwanie bliskości matki w scenie niepozostawiającej żadnych wątpliwości, że mamy do czynienia z dorosłym mężczyzną, aż do oskarżającego, pełnego oburzenia wykrzyknienia skierowanego ku osobie mówiącej, a zatem najprawdopodobniej stanowiącego wyraz niezgody „zaprogramowanego” czytelnika: „Matka, sukinsynu?”. Niezgoda ta, podobnie jak dyskomfort, bierze początek przede wszystkim z domyślnego pomieszania rejestrów związanych z odmiennymi relacjami między kobietą i mężczyzną: seksualnej oraz rodzicielskiej. Granica, zniesienie granicy. Rama wiersza. Różnica i jej przekroczenie.
[Koniec].