top of page

Kamil Salomon - zestaw dwóch wierszy


ilu. Paweł Marcinek


SIERPIEŃ


Widne są pokoje sierpnia. Dni mają

po równo niedziel. Jasne i tłuste dworce mokną

w snach o ostatnich płytach, o wykończeniu.

Gdyby nie rozsypane wizytówki dentystów,

pomyślałabyś, że ktoś tu mieszka? Nie tylko

twój grafik skończył się w lipcu:

w jego prostym słońcu, w buchającym cieple

spod maski samochodu. W sierpniu jest

inaczej. Czerwień i brąz promieni, aż ktoś

uklęknie. Gdzieś na pewno są szuwary,

by skryć się przed pomostem, wykładnią,

końcem. Sprytne dróżki rowerowe schodzą

się pod kościołem z banerem w estetyce

agitujących broszur Świadków Jehowy.

Wysokie bramy grodzące dobra wspólne:

jaskółkę, pustą ławkę, korzeń.


Wczoraj śniłem, że jestem oleistą cieczą

na powierzchni falującego oceanu. A dziś

po raz pierwszy spotkaliśmy człowieka.

Jason? Pyta, myląc mnie z kimś.

Wiesza pranie i jak się okazuje, czeka

na syna. Mówi- Trzeba korzystać z pogody.

Jesieni się nie powstrzyma.



OSLO, 31 SIERPNIA


Dopiero z końcem wakacji odkrywam nagrania

deszczu, które uzbierałem na dyktafon

zaraz po przebudzeniu/chwilę przed zaśnięciem.

Poranne nagrywki maźnięte wybuchem zieleni,

polepione w stukocie szkła.

Czasem słychać przerwę w deszczu

biały upał albo jego wietrzną zapowiedź.


To tylko zmysły, które otwierają się awaryjnie jak drzwi windy

na każdym poziomie sterylnego centrum handlowego Stovner Senter.




bottom of page