top of page

Andrzej Sosnowski - W stronę Newtona


grafika, Łukasz Szmaja



Sir Isaac przypuszczalnie zdołałby tę historię opanować, choć może nie bez kursów przygotowawczych z kilku dziedzin, teoretycznie nawet mu bliskich, takich jak fotografia czy telewizja, jak biznes i administracja, zawsze czuły na puls uniwersalnego zegara – tik-tak, tick-tock; tick-tick, tick-tock: Atlas Coelestis, Historia Coelestis, et cetera.

Pewnego dnia przychodzi wiadomość: „Starting tomorrow we are embarking on some sort of space program”. Podpisano: Flamsteed, New Mexico. – Flamsteed! New Mexico!!! Why, what, which, thunder, damnation????? – Wolne żarty. I te karczemne wysłowienia: „some sort of”, „space program”. Lecz Achtung! Za każdą grandą mogą czaić się ludzie tacy jak Leibniz. Nowy Meksyk! Tutaj jeszcze nie ma żadnej Ameryki.


(Słychać różne głosy)

– This is not America, no.

– This is not.

– This is not a miracle.

– To brzmi jak przesłanie Burzy, sir.

– Przesłanie Burzy dobiega z Nowego Świata.

– Tak, to jeszcze nie jest Ameryka, ale będzie.

– Ameryka będzie wszędzie.

– I Bóg zostanie Amerykaninem, sir.

– And my ending is despair.


Ludzie spadają na Ziemię, w Ameryce. (Nazywają ich visitors, czyli goście). Jeden spadł na Ziemię, jak po wodę. Lecz Isaac Newton wciąż jeszcze mógł widzieć w jabłonce drzewo wiedzy: jabłka spadały, ludzie upadali. Jabłko spada na ziemię po najkrótszej drodze między dwoma punktami, ludzie zaś na Ziemię nie spadają, ludzie u-pa-da-ją, mówię głośno i wyraźnie: nie po linii prostej, tylko w głębszym sensie.

Jeden, który gdzieś leciał, fizycznie wpadł do wody i już nie wypłynął, ale była to przypowieść i baśń, to był mit. Spadł „na Ziemię”, lecz w ogóle się od Niej nie oderwał, tak że musiał spaść (sir Isaac znał tę historię bardzo dobrze: szereg równań „Daedalus Icarus”). Woda nie miała tam nic do rzeczy; okoliczność łagodząca, mógł grzmotnąć o ziemię jak jabłko, i wieśniacy, pasterz i oracz musieliby go zbierać, nawet pies z kulawą nogą byłby zainteresowany.

Albowiem „important failure” cieszy się zainteresowaniem. A tu? How sad a song. Nikt nie powiedział: „Boy, you’re really hooked on water, aren’t you?”. Nikt nie odpowiedział: „I am British. I have a passport”. Nikt nie zaśpiewał:


Take my hand as we go down and down Leave it all behind nothing will be found I’m looking for water


Sytuacja robi się metafizyczna, kiedy woda, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zmienia się w gin. Ktoś wtedy mówi: „He’s no longer a visitor. He’s one of us”. Kant jego dłoni lekko uderza o szyję. Sir Isaac uśmiecha się szyderczo.

Jest jednym z nas? Lecz może odrobinę na wyrost bądź niezupełnie do końca? Jeżeli nigdy nie był, mógłby tak z miejsca być? „Kto nie dotknął ziemi ni razu”… Ten dotknął, i to jeszcze jak… może sobie teraz powspominać niebo nad szklaneczką, dumając, ile czasu będzie musiało upłynąć, zanim powie: „I’m done with this life” – zanim z ulgą i triumfem powie: „I’m done with this life” – człowiek, który ma taki problem ze swoją śmiertelnością.

Rozwiązanie zagadki tej nieśmiertelności, a także kilka innych szczęśliwych rozwiązań powinni Państwo znaleźć w kolejnych odcinkach.


bottom of page