
fot. Agata Kalinowska
skały w siatce
żeby nie osuwały się żlebem w stronę jezdni
masz szyszki pod strzechą czego nie wypomnę
chcę być rezerwuarem co wyłącza
co eksplikuje most
dłonie zawsze są nawilżone
może rano jest połacią masła
której nie skończysz w kalamburze
Illuminati calls
Gdzie jest David Icke?
Ufoantropologio, nie zawodzisz nas.
Piękna jaszczurzyco,
chodźmy w bluszcze, w wielką rzekę,
z lekkim pieprzowym obłoczkiem tuż nad zimnym trapem
ładujmy się do pojazdu.
Baran
zamiata liście i zaczyna bunt,
rozjaśnia włosy, odwraca sylwetkę,
rozkręca stroboskop twarzy,
stymuluje kradzieże, utraty i nagłe zaśnięcia.
Jeśli mu nie przeszkodzisz będzie wciąż powracał.
Przygryzie ci wargę, uśmiechnie się tobą,
będzie stał w oku każdego cyklonu.
Można zarzucić mu mundur, a nawet pokochać,
wpędzić w ciemny grób, zamalować oczy.
Nie sposób go odegnać, przyjdzie raz i już zawsze będzie obok,
gdyby nie on, nie byłoby mnie tu,
zamiata liście, zaczyna bunt i grób.
Między nawierzchnią autostrady a zbryzganą szybą
Drzewo, które łamie się i wpada do morza
Z czasem nabiera gładkości,
Na krawędzi jego kory jest muzyka, którą porzucono
Owoce piętrzą się w siatce od wczoraj
Razem z parami ususzonych oczu
Pokruszony magazyn widzi i słyszy wilgoć
Ściągniętą chusteczką z butów,
Bo wskoczyłem do tej rzeki po raz drugi
I było w niej o wiele więcej wody!
(Tyle domkniętych kolorowych ciemnych kół…
Nawet w religijnej poezji jest modem D-Link
Albo stary Ikarus spalający pył w drodze do celu)
Jak zarobić na chaosie serca i żołądka
Zapytał mnie o to kiedyś bogaty rozmówca
Kiedyś w chaszczach republiki którą zjadł
Bezpowrotnie wywrócona na pewną stronę Drugi gest
Zmarszczona powierzchnia
Obrzeża stołu przy którym raczymy się sobą
Remaster tego spotkania w gęstej kosodrzewinie
Patrzymy w puste wnętrze pozłacanego stojaka na mikrofon
Czemu wzmacnia nasze błagania
taniec
wyrzucanie rąk