top of page

Patryk Kosenda - Co tu się tak roi? Notatki z Plemienia Michała Trusewicza



Notatka nr 1: „Decyduj o losie swoich średniowiecznych wiosek, zawieraj sojusze z innymi graczami i stwórz potężne imperium” – zachęcają nas marketingowcy kultowej gry przeglądarkowej „Plemiona”. Czy wrzucam ten cytat na zasadzie prostackiego skojarzenia z tytułem nadchodzącej powieści Michała Trusewicza, która ukazuje się lada moment w – posługując się jednym z ulubionych powiedzonek Nivaga Lafara – „kultowym w pewnych kręgach” wydawnictwie ArtRage? Jasne, ale to raczej popularna metoda pisania o kulturze w tym smutnym jak państwo państwie. Mój problem polega na tym, że nie jestem Krytykiem, Badaczem, ani Intelektualistą, jeno zwykłym pisarczykiem, bazgrałą, „pierdolonym grafomanem” – tu już cytując ulubiony bon mot byłego dyrektora jednej z największych instytucji literackich w kraju. Jako że książka dopiero się ukaże, a ja miałem frajdozgryzotę czytać ją przedpremierowo (bez wskazówek poważnych ludzi i kopiujących ich za większe honoraria patoinfluencerów mieszczących swoje recki w jednoakapitowych tekstach) to muszę swoje przemyślenia opierać głównie na swoich przemyśleniach; co nie jest łatwe, gdy ma się w głowie rój, hurmę, plemię – niekoniecznie błyskotliwych bibelotów. Dlatego wybieram formę luźnych notatek, karteluszek z kminami. Kończąc ten paradowcipny, asekurancki, ale jednocześnie COŚ TAM mówiący o moim nastawieniu do życia i literatury, wstęp: Plemię Trusewicza rozgrywa się poza czasem i w każdym czasie jednocześnie, w krew bohatera wpisany jest sojusz z pamięcią, a imperium się roi pod spodem świata.


Notatka nr 2: Lubię sobie (lub osobie autorskiej) zadać jedno z ulubionych pytań mojego ziomka Szerego: „O CZYM JEST TA KSIĄŻKA?”. Ta pozornie trywialna, mało elegancka, ponoć szkolna i niegodna wyższej literatury kwestia, jest imo dobrym mętnometrem. Jeżeli nie umiesz opowiedzieć w paru słowach o czym piszesz, to o czym ty w ogóle, kurwa, piszesz? Jak nie wiesz, to użyj chociaż jebanej wyobraźni i swoich domniemanych skilli językowych i wymyśl jakieś ładne kłamstwo naprędce, Jezu, człowieku. Sorry, zagalopowałem się jak ten Edzio pod Rudolfem, o których jeszcze nic nie wiecie, bo wrzucam tę analogię z dupy, ale mi przypasowała. Na szczęście nie jest to kazus Michała Trusewicza, który jedzie z tym ładnie: „O czym jest „Plemię? O duchach, pamięciach, archiwach, roślinach, rojach i buntach". No i można, kiwam głową, a autor opowiedział o powieści więcej, ale to se użyję w innych notatkach.


Notatka nr 3:  Słów kilka o trybach lektury. Zacznijmy od tego, że Plemię miało dla mnie wysoki próg wejścia. W książce ROI SIĘ (heh, język to dzikie mięsko, ale my go na rożenek hopsa hopsa i można wypiec takie gierki słowne, takie nawiązania, że niby o jednym, a o innym, pojebana sprawa) od gwar, dialektów, archaizmów. Jednocześnie jest to powieść poetycka, tj. nie to, że nie ma fabuły i wszystko jest od czapy, ale ładnie. Nie. Autor w konsekwentny, przemyślany sposób prowadzi narrację niezwykle obrazową techniką, pełeą zaskakujących porównań; narrację na styku realnego i magicznego, rytmiczną, w chuj liryczną, a czasem elegijną (ta, skojarzenie z nieszczęsną nagle, choć wcześniej powszechnie lizaną po okładce, Elegią dla bidoków tego typa od Trumpa). Autor zamieścił na końcu słownik, w którym wyjaśnia poszczególne zwroty i symbole ludowe, ale postanowiłem przeczytać książkę bez tego boostera. Było ciężko, bo  uważnie (z czym mam problem), bo sporo dało się wziąć z kontekstu, ale summa summarum (jakby powiedział jakiś, nie wiem, ziomek z Rzymu) musiałem Plemię przeczytać drugi raz, żeby móc w miarę uczciwie do tego tekstu przysiąść - po zapoznaniu się ze słownikiem, po złapaniu oddechu, po p r ó b i e uporządkowania, co jest materialne, a co jest marą. 


Notatka nr 4:  „Moja powieść inspirowana będzie aktualnym zwrotem ludowym, czyli opowiadaniem o historii z perspektywy mikrowspólnot lokalnych. To opowieść o ocalaniu własnej tożsamości; konfrontowanie się z pytaniem czy można ocalić swoją pojedynczość” – opowiadał Michał Trusewicz z Dębna (co możemy przeczytać na stronie internetowej Dębna w Zachodniopomorskiem) przy okazji odbierania stypendium (cieszy, że województwo postanowiło dofinansować ambitny projekt; ogóle, że są stypy marszałka tam; wincyj stypendiów, kochani, bo skiśniemy). jO czym jest powieść na najprostszym poziomie fabularnym (żeby rozwinąć nieco notatkę nr 2)? O chłopaku z biedoty, plemieniu, roju, bez imienia, sierocie, archiwiście, ścierwiarzu, proroku, nawiedzonym przybłędzie, gniazdowym rewolucji, zbieraczu wspomnień jak relikwii po zmarłych i przeszłych, który niczym śledczy zbiera do kupy artefakty, ludzi i dusze. O czym jeszcze: o buncie tych na dole, o skurwysyństwach tych na górze, wyzysku, pogromach, wstydzie, niemocy, tożsamości, klasach, kapitalizacji ludowości, niepamięci. O milczeniu jako zdradzie.


Notatka nr 5: Plemię zagrożone jest przez kurewskie, przeklęte muchy. „Najpierw Gruczoł porodził Łypia, Łyp porodził Mózgowca, Mózgowiec porodził Potyrałę, Potyrała porodził Trzęsiogona, Trzęsiogon porodził Opiołkę, Opiołka porodził Miodunkę, Miodunka porodziła Krwawiczkę, Krwawiczka porodziła Wyzyskówkę, Wyzyskówka porodziła Sępuchnę, Sępuchna porodziła Nagonkę, Nagonka porodziła naszą szorstkokorę zabobonną”. Tu tyle i odsyłam do pięknej okładki.


Notatka nr 6:  Animizacja emocji, odruchów i postaw; kąsająca samotność z „setkami szorstkich odnóży”. Wszechobecna cielesność języka; słowa są materią wyciąganą z gardeł, a ozory-sierpy narzędziami buntu. 


Notatka nr 7: Dla fetyszystów pierwszych zdań: „Wiosna była opasła od życia, ospała od śmierci”.


Notatka nr 8: Chluśniem nazwiskami, bo uśniem albo gorzej. No to:


  1. Pankowski – motto nieprzypadkowe, ale ciekawe czy powieściowy Rudolf to ukłon w stronę Panko czy renifera…

  2. Pilot - język

  3. Gombrowicz - groteska  

  4. Barys - duchy 

  5. Tokarczuk – prowadź, wiadomo co, przez wiadomo co

  6. Tosiek – gra o podobne stawki

  7. Kivirähk – wyobraźnia, klimacik, antybaśń

  8. Murek – humor 


Notatka nr 9: Koczowanko w czyjejś próżni – co za życie. Przedwczoraj widziałem, jak ktoś zeźlił się o przypinanie łatki surrealizmu nowej polskiej prozie. Wczoraj widziałem, jak ktoś irytował się o nad(?)używanie słowa weird. Proza Trusewicza jest miejscami surrealna (wyskakiwanie z własnych oczodołów, c’mon), miejscami weirdowa (w schulzowskim, ligottiańskim, guniowym stylu), a miejscami po prostu dziwna – oddając sprawiedliwość rozeźlonym i poirytowanym o przytępianie tych stonerowych (😊) wytrychów.


Notatka nr 10: Nk omówi porządnie motyw śliny.


Notatka nr 11: Jedno z moich ulubionych zdań: „Próbowałem zawtórować psu – popatrzyłem na niego z miłością. Nie litością, nie współczuciem”. Odniosę to z kolei do mojej ulubionej sceny. SPOJLER: Przejeżdża dziwowisko, teatr, paniska jadą, kolorowa karawana. Rój mamią i nęcą, ichni Edzio tam jedzie. Aktory co prawda naprute i drwią z hurmy, bitka wisi w powietrzu, ale do akcji wkracza komisarz Rudolf, co plemię w objęcia bierze. Pochyla się. Zaprasza do liźnięcia kultury, do wydźwignięcia się, kornego spożywania ścinek każdej zadry, o by nędzarze się w gnoju tylko nie taplali, a by wierzch świata posmakowali jeśli sczeznąć jako śmieciomałpy nie chcą. Wsiada na Edzia jak na konia i hurmę wkurwia. No i jest epicka rozpierducha, obrzyny, siekiery idą w tany i tyle z pochylania się panisk pierdolonych. Fajne, fajne.


Notatka nr 12: Jestem mega ciekawy recepcji krytycznej; tej nagrodowej (systemowo) – mniej. Mówi się sporo o peaku literatury zwrotu ludowego, no to może na tym szczycie siedzi plemię, chmara, rój. Do boju, Krytyko! Miłego, Czytelnicy!



 

Michał Trusiewicz, Plemię, 2024, ArtRage


Redaktor inicjujący: Krzysztof Cieślik

Redaktor prowadzący: Michał Michalski

Projekt okładki: Kamil Rekosz

Projekt makiety: Mimi Wasilewska

Redakcja: Ida Świerkocka

Korekta: Martyna Kukuła, Aleksandra Marczuk-Radoszek

Koordynacja produkcji: Szczepan Kulpa

Opieka promocyjna: Ewelina Lebida


© Copyright for the polish edition by Michał Trusewicz & ArtRage, 2024

Comments


bottom of page