
Recenzja książki „Lacrimosa trip” Pawła Kusiak
Z łaciny „lacrimosa” oznacza „płaczliwy” i tym właśnie przymiotnikiem określić można drugą już książkę Pawła Kusiaka „Lacrimosa trip”. Autor ten dał się poznać w swojej poetyckiej twórczości jako poeta-fatalista, którego liryczne narracje przyprawiają o gęsią skórkę, ale nie z powodu pięknych fraz – choć te także się zdarzają – a z uwagi na wyłaniający się z nich obraz świata, zdegenerowanego i z zawrotną prędkością pędzącego ku samozagładzie. Pesymistyczno-lamentacyjny nastrój kolejnego już tomu nie dziwi więc szczególnie. Kusiak w 33 wierszach (!), składających się na jego najnowsze poetyckie dzieło streszcza kondycję ludzkiego gatunku, dla którego – uwaga spojler! – chyba nie ma już nadziei. Co więc zostało?
Po pierwsze, jest religia, czyli przysłowiowe „jak trwoga, to do Boga”. W swojej twórczości Kusiak upodobał sobie motywy sakralne. W debiutanckich „grypsach proroków” organizują one warstwę tematyczną, jak i strukturę tomu – wspomnieć tu można choćby podział całości na kazania: „Kazanie pierwsze”, „Kazanie drugie” i część „Po kazaniach”. Wiersze z pierwszego tomu przenikają także frazy w pośredni lub bezpośredni sposób nawiązujące do religijnego kultu kościoła katolickiego. Nie inaczej jest również w przypadku jego drugiej książki poetyckiej „Lacrimosa trip”, na co wskazuje już sam tytuł (co nie jest zresztą nowością, „grypsy proroków” również przywodzą na myśl religijne skojarzenia, nawet bardziej oczywiste niż w przypadku „Lacrimosy…”). „Lacrimosa”, poza wspomnianą już „płaczliwością”, cytując za Wikipedią, stanowi bowiem „kluczowy fragment pieśni Dies Irae będącej częścią mszy żałobnej klasycznego rytu rzymskiego (Requiem) w Kościele katolickim”. Korzenie tej pieśni sięgają przełomu XII i XIII wieku, a do czasów obecnych doczekała się ona wielu opracowań muzycznych – wśród nich wymienić można choćby „Requiem d-moll” Mozarta, jeden z jego największych utworów sakralnych, na który składa się między innymi partia nosząca tytuł „Lacrimosa”. Kusiak z wirtuozerską wręcz precyzją, sprytnie wplata religijne nawiązania w tok swoich gęstych, lirycznych narracji, niejednokrotnie korzystając z charakterystycznej dla Biblii składni i leksyki. W przypadku niektórych wierszy można mówić wręcz o biblijnych stylizacjach:
to moja wina którego nurt błogosławił pomiędzy przyjaciółmi skrywam spowiedź kołysanki i treny bracia i siostry (s. 12).
Poeta szczególnie upodobał sobie inwersje składniowe, które jednoznacznie kojarzą się ze stylem biblijnymi, stanowiąc wręcz jego wyznacznik. Szykiem przestawnym charakteryzowała się także poezja barokowa i klasycystyczna – choć trudno doszukiwać się tutaj powinowactw tej liryki z utworami z „Lacrimosy…”. Autor nie stosuje bowiem tego typu składni dla nadania swoim wierszom uroczystego wydźwięku czy barokowego kunsztu – stanowi ona kontrast dla treści, niejednokrotnie dalekiej od wszystkiego, co kunsztowne. Kusiak nie waha się przed łączeniem sakralnych motywów z elementami kojarzącymi się z codziennością – sferą profanum. Wraz z sacrum zdaje się ona tworzyć nieoczywistą, trudną i pełną niejednoznaczności wizję współczesnego podmiotowi lirycznemu świata:
świętą jest narracja. wołam więc do ciebie lub choćby do pyłu zawieszonego
w tobie. całonocne młyny ich stan fatyczny: coś się jadzi w pisowni. obawa
przebiera kruszce. o żywą granicę stąd zielone światła po pokojach i ogień rozległy
jak kategorie porno (s. 5)
Religijne motywy – w tym biblijna składnia oraz leksyka, jak i obrazy kojarzące się z religią chrześcijańską – to swego rodzaju filtr, który w założeniu ma uzdatniać ludzką egzystencję. W rzeczywistości służy podmiotowi lirycznemu w głównej mierze do opowiadania o związanych z nią trudnościach – bólu, żałobie, pustce, stagnacji etc.:
[...] nie doceniasz zdrowia póki się nie streści. podziel się swoim bólem posiłkiem ostatnim przykazaniem które jest ażeby było […] (s. 2).
Co ważne, religijność u Kusiaka łączy się z negatywnymi doświadczeniami codzienności – autor nie czyni z niej źródła nadziei, bo jej, jak już wspominałam, nie ma. Niejednokrotnie używa ich jako porównań, ukazując kontrast i przepaść, która dzieli to, co ludzkie i „boskie” („zerwana banderola sprawa czysta jak święta / panienka przed końcem objawienia” [s. 4]). Zaryzykuję stwierdzeniem, że łącząc te dwie strefy – sacrum i profanum – próbuje uczynić bardziej przyziemnym to, co do porządku ziemskiego nie przynależy, jednocześnie nie uwznioślając tego, co świeckie.
Na docenienie z pewnością zasługuje leksykalna i stylistyczna sprawność poety, lekkość, z jaką posługuje się on biblijnym stylem w swoich wierszach oraz to, w jak wprawny sposób miesza porządki sacrum i profanum, by mówić o sprawach ważnych, aktualnych i dotyczących otaczającej go, jak i czytelników, współczesnej rzeczywistości:
młoda polska – powiesz – wstała od stołu
chwiejna jak światło nad pogrzebem donośna jak domofon w mieszkaniu po zmarłym.
wymierają klatki schodowe wymierają sienie w domach krytych azbestem.
kruszeją wargi proroka. bardziej oni – powiesz – demonów niż matek […] (s. 14).
W wierszach Kusiaka odbija się chaos dzisiejszego świata, w którym jedyną stałą zdaje się być śmierć i żałoba. I to one są tym, co po drugie, pozostało. Dominującym nastrojem tomu jest bowiem smutek, żal oraz pustka – nie fizyczna jednak, a metafizyczna. Poeta funduje go za pomocą szeregu metafor i porównań odnoszących się do choroby, bólu i umierania („choroba głęboko jak sięga / piwnica i cichnie metro” [s. 6]; „[…] rzuca się coś / na tory nadodrza z mostu / na wildze jak na głęboki olej” [s. 12]; […] „pamięta matka / jak za płodu kopałem ją od środka” [s. 27]; „szumiała noc i gniło / nierozwinięte jeszcze dziecię psa” [s. 28]). Najważniejsze dla wymowy książki zdaje się jednak być to, co po nich następuje – wspomniana już żałoba:
wzięła mnie żałoba. śpiew pierwszego ptaka a jeszcze noc. najmniej znamy się nocą
która wieje złem (s. 3).
Stanowi ona stale powracający element codzienności lirycznego świata „Lacrimosy…”. Wydaje się wręcz, że żałoba, przerywana jedynie chwilami alkoholowego upojenia i narkotycznych tripów („aż runie nam świt od skrętów do gardeł / w butelkach pszenicznego odbiją się zodiaki tripów” [s. 30]), panuje w nim cały czas. To stała warunkująca i tak już smutne i trudne żywoty bohaterów lirycznych książki Kusiaka. Dla „ja” mówiącego zdaje się jednak być ona czymś oczywistym, a nawet powszechnym – nie traktuje on żałoby jako wyjątkowego stanu, a chleb powszedni:
jakby próbować pomyśleć listopad bez chryzantemy mennicę bez zodiaku.
ubrany w żałobę wczorajszą i na zaś obiecałem: będę cię kołysał i odprowadzał. dopasowałem błysk do grzmotu. (s. 22).
W melancholijnym świecie poety jest jednak coś, co zdaje się momentami rozganiać czarne chmury i rozjaśniać szarość dnia codziennego – to, po trzecie, poezja. W pewnego rodzaju oderwaniu od tematyki społecznej i funeralnej jest nieustanne powracanie w wierszach Kusiaka metatekstualnej refleksji nad poezją. W toku narracji o upadku ludzkości, nieprzystawalności sfery sacrum do ludzkiego, codziennego profanum, wciąż przewija się liryka, która zdaje się być ponad wszystkim. Momentami jawi się ona wręcz jako nadrzędna siła, koordynująca działanie wszechświata lirycznych narracji poety:
tworząc i tracąc łączność z ciałem. święto pracy litania dawcy tekstu tkanek literatury ona rozumie siebie – srebrne dzwony stupor dla sprawy (s. 7).
Nie stroni ona od codzienności i problemów z nią związanych, jednak niejako stoi ponad nimi. Można mówić wręcz o pewnej dwoistości poezji – służy ona do opisu rzeczywistości, stanowi poniekąd jej element (patrz wiersz „Widział, że były zasobne” czy „Ustawa z dna”), a jednocześnie znajduje się wyżej w hierarchii. Poeta nie tylko ją wywyższa, ale także personifikuje, dzięki czemu mimo jej „wyższości” zdaje się ona wciąż pozostawać blisko podmiotu lirycznego:
[…] powiem o raju
gdzie poezja wychodzi na ulicę: poniósłbym wam śmierć jak zimną kawę i ciepłe piwo. wychodząc zamykam. teraz
patrzcie na mnie jakby ktoś mi umarł. powiedz o poezji jak o słońcu (s. 1);
wiersz utylizuje przeciwnika. mrozy marca od mrozów listopada różni łuna znaczona jak banknot.
sylabizuj zatem: marzec listopad łuna banknot. poezja grobów
poezja wynajętych mieszkań poezja dzwonnica (s. 13);
nowinę wam ogłaszam wiersz alfa zmylił trop układ ojców na ciemnym niebie. wylana krew daje się policzyć
jak kwadry i frazy (s. 2).
Mimo swojej mocy i pozycji w hierarchii lirycznego świata „Lacrimosy…” poezja pozostaje jednak ostatecznie równie bezsilna („jakbyś teraz / napisał taki wiersz? – może wieniec / brudnej pościeli / nie sonetów” [s. 4]). Lektura drugiego tomu Kusiaka pozostawia czytelnika z przejmująco dołującym przeświadczeniem, że w obliczu współczesnych problemów człowiek, zarówno jako jednostka, jak i część wspólnoty (czy to religijnej, czy kulturowej), pozostaje bezradny. „Lacrimosa trip” to żałobny lament nad ludzkością i światem, jednakże jest to lament osoby pogodzonej z zastaną rzeczywistością, której pozostaje jedynie: „przed oczami duchoty. / spracować żałobę. / niech nas ocali? / spracować żałobę / niech się oszczeni?” (s. 32).
Paweł Kusiak, Lacrimosa trip, wydawnictwo Kontent, 2024 https://kontent.net.pl/strona/1250