kamm, MidJourney__cow_playing_golf_with_many_animal_friends_pieter_breugel
twoja rana jątrzy się jątrzy
niepostrzeżenie stajemy się wielkomiasteczkowi
w małych miastach rak pożera mózgi
(wiem bo widziałam panią listonoszkę
z wielkim guzem na głowie jeździła
autobusem taszczyła walizkę pełną listów)
w dużych miastach rak pożera serca
dowodem na to niech będzie koniec
pewnego długoterminowego związku albo
fakt że mój pies się starzeje podczas
gdy mnie nie stać na jego leczenie
patrzę więc na tę ranę która się jątrzy jątrzy się jątrzy
w środku nie czuję goryczy tylko skalisty wodospad
bezradność odbiera mi siły kiedy podnoszę twoją łapę
ty mimo wszystko wolałbyś mojego ojca-kata matkę typu nic nie wiem ale się wypowiem
nawet ty mnie zostawiasz podczas gdy ja dla ciebie wskoczyłabym do morza
pływałabym w nocy w zimnej wodzie w świetle księżyca z syrenami i śpiącymi rybami
przy moim współlokatorze czyli twoim wujku dostaję nerwowego słowotoku
a on się patrzy i nie wiem co myśli
merdasz ogonem co zwiastuje katastrofę w postaci
potrąconej przez ogon doniczki
czy ktoś wie czy świnie potrzebują związków monogamicznych do szczęścia?
gdybym była świnią wylegiwałabym się całymi dniami w błocie i byłabym szczęśliwa sama ze sobą
ostatnio mi powiedziałaś najgorzej jest się bać samotności i wiesz ja jednak trochę się jej boję
ale jeszcze bardziej boję się że ktoś mi ją zabierze
pierwszy raz od dawna mam własny pokój rozumiesz własny pokój gdzie są tylko moje rzeczy i rzeczy ludzi których lubię albo uwielbiam albo nawet kocham
rozumiesz potrafię kochać ludzi wiesz nie jestem taka mono ciebie też kocham
gdy leżałyśmy razem w łóżku chciałam cię pocałować ale wystarczyło że rano mnie przytuliłaś żebym wiedziała że tu wrócę
niedługo tu będziesz i będziemy razem najbardziej lubię w nas to że tak dobrze jebiemy po facetach
żyjemy równolegle symultanicznie byłaby z nas dobra powieść może nawet taka z dobrym zakończeniem krzepiąca chociaż akurat takich nie lubię
lubię jak coś jebnie lubię muzykę przez którą nie mogę spać bo dotyka wszystkich tkanek mojego ciała
dotyka czegoś co się jątrzy od zawsze i co zaczyna znajdować ujście w złości
moja przyjaciółka nauczyła mnie poetyki wkurwu
każde jej słowo siąknęłam aż się ze mnie sączyło
teraz szukam kogoś kto miałby właściwości kojące
położyłby mi rękę na skroni
ale nie czyniłby znaku krzyża
koala
Kątem oka podziwiam, jak zadowolony zasypiasz w fotelu;
budzisz się i myślisz, że widzisz psa,
ale to tylko herbata stygnie na taborecie.
Wcześniej świeciliśmy latarkami na koalę
i była to najbardziej oświetlona koala na tej kupie gruzu.
Bo to jest takie organiczne:
że przyjeżdżasz do mnie, ale zawsze podróżujesz ze sobą;
że wcześniej piszesz, a później mówisz,
i że są takie plany, które szybko się spełniają.
Zeszłej zimy zjeżdżaliśmy razem na sankach,
a później odwiozłeś mnie do domu;
teraz myślę o tym w rekordowym upale,
ale śnieg tak naprawdę jeszcze się nie stopił.
Zapominasz o tym, że za rzeczy się płaci,
ja sobie przypominam, że można coś mieć
bez ponoszenia za to żadnych kosztów.
Można wyciągnąć rękę po skoroszyt, który jest pusty,
wypełnia się go więc zupełnie dowolną treścią.
Lubisz kartki w kratkę i systemy;
według mnie najlepszym systemem jest system bezpieczeństwa,
kiedy wiadomo, czy ktoś wróci do domu,
i czy będzie można się do niego przytulić.
Odchodzisz niedbale i wiem już, że następnym razem,
gdy cię zobaczę, wszystko się odwróci,
bo to ja będę nocowała na twojej kanapie.
zawsze zapominam jaka jesteś piękna
po każdym spotkaniu z tobą mogłabym napisać to samo ten sam wiersz z tymi samymi słowami
chyba jednak jestem z cukru bo gdy siedzę obok ciebie trudno mi się utrzymać w pionie
jesteś taka piękna i pachniesz domem twoja dłoń na moim kolanie zwiastuje kąpiel
samoistnie przekręca się kurek i obmywa mnie wodą
zmywasz ze mnie piętno którym zostałam naznaczona gdy moja mama rodziła mnie w szpitalu świętej rodziny
o ironio moja rodzina nie jest święta rodzina którą tworzę ustawowo nawet nie zasługuje na takie miano
to piętno to nie jest łatka bo niestety nie jestem krową chociaż lubię rzuć zielone
łatka ułatwiłaby mi sprawę na łatce byłoby coś napisane a ja mam pustą kartę
ale wiesz trochę rozmawialiśmy o tym to nie jest tak że zawsze na początku jest pusto bo zawsze jest jakiś bodziec
iskrzy między nami iskrzy mogłabym cię iskać gdy kładziesz głowę na moim kolanie
z tobą wszystko się zapętla ale to nie jest taka pętla na szyi to taka powtarzalność zdarzeń
która sprawia że przy tobie czuję się bezpieczna jakbyś była nadniemeńską pasterką
a ja twoją owcą
szum
(w)spanielowi Plutowi
ty wyjdziesz z parku a ja wyjdę za mąż
będę dotykać białych kwiatów zielonych lian
z wiankiem na głowie tańczę w świetle słońca
czuję to letnie powietrze które osadza mi smog na twarzy
niecierpliwość sprawia że rwę do przodu kiedy ciągniesz do tyłu i na boki
nie potrafię zrozumieć twojej starości tak jakbym miała klapki na oczach
nie mam wyczucia na twój humor (stałeś się bardzo humorzasty rudy psie)
czuję niepokój bo wiem że pewnego dnia przestaniesz wychodzić przestaniesz być
będę za sobą ciągnęła zakurzoną smycz gdy zakopią cię w piachu