Inwazja
Z coraz bardziej rozgrzanego serca Afryki
przez palące piaski Półwyspu Arabskiego
wędrują z dusznego Bliskiego Wschodu
niełatwą trasą przez Kaukaz i Bałkany
zacienionymi lasami Europy Wschodniej
chcą przedostać się dalej na zachód
Szukające schronienia ciałka
prowadzone instynktem
granice przekraczają samopas
to inwazja - biją na alarm media -
istot drapieżnych, przebiegłych i wytrwałych
nie wiemy jak będą się tu zachowywać więc
z decyzji ministerstwa
można do nich strzelać
Choć ich populacja rośnie
rzadko można je spotkać
ale mój dziadek widział jednego tej zimy
mordkę miał jak piesek a ogon jak lis
wędrowny szakal złocisty
przybiegł wesoło pod płot dziadka
razem z Czarnym i Miśkiem
Cztery ryby apokalipsy
Płyną.
Makroplastik
Co powiemy ptakom i rybom gdy zaczną
nam wyrastać plastikowe paznokcie gdy
zamiast włosów będziemy nosić
plastikowe hełmy jak ludziki lego
przez internet będziemy mogli zamówić
plastikowe części wymienne: nerki płuca
wątrobę będą miały różne funkcje jak
budzik i bluetooth i będzie można je
ładować tym samym kablem co telefon
jak wygodnie
w plastikowe mózgi powszczepiamy sobie
czipy przez które będziemy mogli
komunikować się z odkurzaczem i pilotem
do garażu jak wygodnie
nasza skóra będzie lśniąca i gładka jak
poliester pachnąca ropą naftową niektórzy
pomyślą kocham ten zapach ale nie
rozumiesz nie będzie już kochania tylko
postęp
Co powiemy dzieciom
ssącym plastikowe guziczki sutków
ufnie patrzącym plastikowymi oczkami
w nasze plastikowe twarze
Co gdy nasze plastikowe serca
nie będą za niczym tęsknić bo wszystkie
nasze wspomnienia będą w chmurze
jak wygodnie
jak wygodnie już nic nie czuć co powiemy gdy
ziemia będzie truć się z miłością rozkładając
nasze plastikowe kości zawstydzona
tak jak palacz wstydzi się nałogu
Sen Amelii
składam się miękko jak samolot z papieru
wyślij wyślij mnie na front bo bez celu
rozproszona jak słomka światła szukam
warkocza w który mogłabym się wpleść
mięsem z ust ofiar obrzucę słońce kata
kolce przetopię na klucz druciane ptaki
pofruną ikary przez barykady z prawej i z lewej strony serca zakwitną jak maki
świeże bałwany piachu zasypią żałoby krów
koni psów wielbłądów i zasiejemy nowe
nie lepsze ani nie gorsze lecz nowe odbicie
niech będzie naszą formułą na raj dopóki
kruszeją w łapaczach snów królicze łapki
dopóki po zimie bosą stopą stąpa wiosna
dopóki ziemia spulchniona przez pancerniki
będzie płodzić historie o miłości wygram cię
Przywołanie strażników
namaluj mu trzecie oko a każdy karaluch
stanie się skarabeuszem
poczuj metaliczny smak wątroby strachu,
najpiękniejsza droga prowadzi na cmentarz
gdzieś w himalajskim klasztorze mały mnich
zdmuchuje mandalę usypaną z kolorowego piasku
czas zamyka oczy i nawet piekło
staje się przyjemne
ból jest melodią