Panu już dziękujemy
Niby jeszcze w stronę słońca, ale wosk
parzy tylko skórę.
Pada deszcz. Na skwerze imienia Zarchiwizowane
dajcie mi zajarać, bo już nie wytrzymam. Zaciągam
kaptur i wracam do domu. Szarpanie w biodrze
wnosi jedynie news o huraganie
i nic ponad to.
Ki diabeł
pozbierał kości i zawrócił. Sprawdzam czy potrafię
wejść z powrotem w delikatne, spuścić w dół
puścić soki.
Pod poduszką czeka wykrzywiona twarz najstarszej
próbuję oswajać biszkoptem, głaskać pluszem kolce
(igła boli przez jedwab, zaraz przy splocie).
Październik
chrzęścił chłodem. Pakowałeś korzenie
w kieszenie mojej kurtki, puszczałeś
pierwszą parę z ust. Przez płot i dalej
te czerwone uszy, szalik taki długi
mogłabym się nim trzy razy owinąć.
Z nudów patrolowaliśmy okoliczne nory
opowiadałeś o drzewach, staliśmy obok siebie
duplex dla zapałek ze zmarzniętych dłoni:
brakuje krążenia! Trzymałam dym w sobie i ciebie też dużo.
Zawsze na szagę. Wpadałeś w szczeliny,
burzyłeś jak woda, jesteś jeszcze? Po drugiej stronie ślisko
i dotykam kamień, a przecież to zajęcze serce!
Po zmroku wracaliśmy, wtedy zasypiałam
słyszałam, jak się trzęsie. Jesteś jeszcze?
Widzisz te gwiazdy? Przy tobie to
cholernie dalekie skurwysyny. Równie dobrze możesz wyjąć
discmana z komunii – będziemy teraz tańczyć!
Moja ulubiona pozycja to odwrócony krzyż. Kiedy zdejmuję
nie muszę nic ukrywać: tutaj jest hipokamp, kora przedczołowa
a tutaj mam sklepienie.
Wszyscy święci zmarli. Nie mam nic pod spodem
lepię się do krzesła, lepię się do niego. Podnosi
zimną butelkę do ust, a oczy do nieba.
Obcy
przyznaj: wisiałaś na zmysłach całe przesilenie
najkrótszą noc upał pod sufitem otwierał na zewnątrz
więc zamykałaś oczy, więcej się nie dało
cztery godziny grzebania po omacku
lepienia czegoś z czegoś, gdzieś tam wcześniej
przy martwej grawitacji
klatka po klatce traciłaś księżyc w centrum
przyciąganie do odpowiedzialności
nigdy nie było naszą mocną stroną
maska zawsze odpada na końcu
stary strup – czy na odwrót
przez głowę, przez sen
musiał do nas mówić
musiał wiedzieć, że łapie powietrze
dziwne: widział mnie nago
w kółko odświeżam, ale wciąż czyjaś
musiała coś mieć