stworzenie
ruiny żydowskich grobów
porośnięte jaskółczym zielem i pokrzywami
powietrze duszne od mokrych gawronich piór
okadzone dymem wskrzeszonych radomskich
uszy pełne krakania i bluzgów
tak rodziło się życie
porozrzucane puchem piskląt
przez letni podniecający wiatr
oś czasu
pamiętasz robiliśmy sobie tatuaże mleczkiem z mniszka
paliliśmy papierosy z uschniętych łodyg krwawnika
robiłem ci wianek ze stokrotek a ty jadłaś słodkie kwiaty akacji
nie słyszałem co do mnie mówiłaś bo obok toczyła się wojna
dzidy z okorowanych badyli jesionu przeciwko mieczom ze sklejki
może ze strachu
wolałem patrzeć jak się śmiejesz gdy gram na trawie
czas cmentarzyków
otwarte groby
tworzące warstwy
międzygatunkowych ciał
z szyb z masek z chłodnic
zostaną zmyte
ich grzechy
bez nabożeństw
bez pożegnań
bez pamięci
wszyscy
niepamięć
zapyziała podlubelska wieś
nieduże podwórko
otwarta na oścież brama
zapraszała lub wypraszała
w cieniu wolnego orzecha
rosła wielka kupa gruzu
kilka mniejszych w tle
nieskoszona trawa
trochę piachu i dom
zwyczajny szarobrązowy
wieńczył obraz
który mam w głowie
przejeżdżałem tylko
przez chwilę
czułem się bezpiecznie
nieodżałowana frakcja zasad
– zaczniemy od tej trójeczki.
tylko znieczulenie jest płatne.
tak, wiem, że znieczulenie
jest płatne.
śmierć
nieodroczony na długo
szpak na gałązce czereśni
pozornie tylko czarny
jak kruk czy noc
w słońcu mieni się barwami
których nazw nie znam
nieporozumienie
Bestialsko zamordowana Mary
nie chciała zbyt wiele od życia.
Lecz faktem jest, że pomimo
posiadania artystycznej duszy,
nie umiała gotować.
Kochała ptaki i niebo.
Godzinami potrafiła siedzieć na werandzie
i patrzeć na upływający czas
odmierzany przelotem chmur.
Johnny był wtedy głodny i niewyspany.
Czytając przy stole gazetę, mruczał pod nosem
słowa z działu sportowego, dzieląc je na sylaby.
Gdy zaburczało mu w brzuchu,
przypomniał sobie dwudaniowe obiady matki.
Wstał i wyjąwszy zza pasa długi nóż,
(gdy tylko zrywał się z bezsennej pościeli,
zawsze się uzbrajał i szedł się wysikać)
obciął Mary głowę.
Trochę mu zeszło i kiedy wrócił zziajany do stołu
odkrył, że nie jest już głodny.
Wstał, pokręcił się w miejscu i wyszedł.
Siedząc na ławce obok ciała Mary,
wpatrywał się w niebo.
Chmury płynęły powoli, tworząc przeróżne kształty.
Lecz Johnny w każdej z nich
widział odciętą głowę żony.