top of page

Kuba Niklasiński - zestaw sześciu wierszy



Artem fumigians


Twardym lity kamieniem wzgórek okazały, 

problematyka odpowiedzialności do seksu; 


nienormatywny czas pracy, presja kapitału, kiedyś


zaglądanie do kielicha jak do kwiatu Mai, z lufą 

u skroni przy wtórze muzyki sfer w czarodziejskich 


kapciach. Jak kielich zostawiam hologram wyżej 

nad Dźwiną z Papagenem, zjeżdżam w dół i sikam 


na Łemkowynie na łopiany, paprocie, ładnie proszę. 

Oj, dana jest mięsistość drobiazgu na wierzchu niczym 


cerkiew w jabłoniowym kwieciu, prosto z podajnika 

te ruchy, co zapewnią. Nic murowanego, a drewno 


spłonęło. Głęboka szczerość zorganizuje istotne 

przeprawy, przemoc jeszcze mocniej, lecz kto 


po prawdzie pozna miarę na przyzbie, kto tu 

poprzydzielał przemocowe role, kto je 


pozamieniał, gdy bez niczego robię wiochę niczym Łemko

i to tak, że nic już nie zostaje, tylko miejsce po wsi. 



Dowland


Ostatni z bliźniaków ma dostęp do starego drzewostanu i uroczego spadku gruntu:

można się zorientować, jak było tu, gdy mieszkali dawni, inni niż obecny rudobrody

gospodarz, jego ciekawie niespokojna żona, elfio łagodny syn. Ich taca z przekąskami

dzban z lemoniadą w ogrodzie, to czyste malarstwo i światło; nasze śmiechy jak dymki 

z lufki, pióropusze, przymiotniki to kolory, ogródek na tyle barwny, czuły i nieistotny 

by go mieć pod powiekami już zawsze. Zawsze? Pamiętamy tamtych! (zresztą malarzy)

obrażonych, porzucających nas gwałtownie na pastwę nas samych i koniec końców 

dobrze, gdyż teraz oddani jesteśmy światłu: gorący wiatr niesie niespieszne

frazy lutni, gdy wracamy do mediny na Kazimierz, najsłodsze rzeczy są za darmo 

i przypadkiem, "Dotyk czy PIN?" pyta młoda ekspedientka. "Dotyk", mówię - jej ręka

przez najdrobniejszy ułamek, drży.



What Burns Never Returns


Tablica rejestracyjna auta przede mną taką ma kombinację liter i cyfr, że widzę tylko 

TO SELF (do siebie). Tu dopiero jest początek, „tu dopiero jest, jakbym chciał"

tędy jeszcze nie jechaliśmy, nie to Zakopane, drugie. Ślepy przewodnik nigdy 

nie był w Cisnej, to jasne. Głos nawigacji fortunnie rwie singiel, który lubisz

gdy na szosie światła czegoś jadącego za naszym pirackim busem podświetlają litery 

naklejone na tylnej szybie, powodując, że te wyświetlają się na potylicy kierowcy: 

intravimus silvam simul et in aeternum habuimus viridi lux. Skoro przeszłości nie ma

a przyszłość nie nadchodzi, dlaczego to, co łatwopalne tak chętnie przyjmuje ogień? 

Czy to dlatego, że przeszłości nie ma, a przyszłość nie nadchodzi, to co łatwopalne

tak chętnie przymuje ogień?



Most Do Lung 


Pamiętam delikatne aplikacje ruchomych celów na nocnym niebie nad poligonem, połyskliwy drobiazg

dryfujący jak plankton w aurze prawie nonszalanckiej przezroczystości, powietrzu lekkim niby woda 

z lodowca. Łopot spadochronowego jedwabiu w blasku flar i echu dalekich eksplozji schodził się w jedno 

z dyskretnym szumem morza, bowiem orientacyjnie szeptał o poczuciu białej precyzyjnej magii. 

Zapisz ten świat, włącz noktowizor: 

w takim oto świetle wypuszczasz pad-a, zdejmujesz palec ze spustu dni upartej wolności. Ciemność ciemność, tourneѐ po sennych nadmorskich kurortach, ciemność to miłość. Jak daleko możemy się posunąć?

Jesteśmy otoczeni. Nazwijmy to umieraniem. Znikniem jak w przekładzie LnŚ. Czy dotrą do nas nowe zaskakujące wiadomości z terenu działań, teatru wojny? Kto tu dowodzi, synu? 

A nie pan?


Benevolent


Tu się urodziłem, tu wychowałem, tędy akurat przechodziłem, kiedy Patryk

napisał, że robimy tę rzecz z grzybami jesienią. Jaką wiadomość do wszechświata wysyłamy

każdorazowo z Voyagerem własnych myśli? Benevolent, słówko, którego znaczenie co i rusz

zapominam. Czy Benevolent, to ten koleś w gabinecie, co ma sygnet z niebieskim kamieniem, papugę,

siedzi w większym od siebie fotelu o takim samym odcieniu, jest przez to nie do ruszenia?

Więc mówisz mu: stary, siedzisz na skrzyni z Karaibów – a on się śmieje, jakby wygrał

życie, ale obaj wiecie, że to nie wszystko, że jak nie będzie kopał głęboko, to nie będzie

miał nogi. Postoi trzy kolejki, potem rozwali nam planszę, normalnie wyjebie ją w kosmos,

kiedy się odkujemy i kupimy rancho na Cul de Sac. Wszędzie w domu, ale dobrze najlepiej.


La grande belleza 


Swipe right o zmierzchu 

pośród murmurnand marmurów z poczuciem 

pilności/ Deweloperka ciasno

deweloperka rzadziej rozebrać 

walące się rudery a postawić nowe 


i też rozebrać. Są brzydkie 

stare a niektóre wyglądają

jakby miały runąć na ładne stare

którym ktoś obiecał 

erygować 


świat światło zieleń biel z rynku 

wtórnego dość zrezygnowane 

często z dziećmi ich zaprzeszli 

mężczyźni drążą tunele biznesu 

z młodszymi pod ręką pod kciukiem


stopnie popiołu kotwice 

na przedramionach ciśnienie 

mierzy się w barach. W tej bajce 

następnym razem kiedy poczujesz pustkę wiedz 

że możesz na mnie liczyć


Swipe right o świcie w więcej 

cichego prawdziwego świata światła 

w balans bieli w pościeli



Osobne sny


Och, pamiętam moje życie w pacynie. Bohaterstwo dnia codziennego „na Świerczewskiego” 

czyli na bani i inne rzeczy, które robisz w Baligrodzie będąc martwym. To łatwo jest wyłapać

trudniej te inne, późniejsze, i przepchnąć. Wiesz, jakby dzień stopniowo przestał mentalizować 

i zaczęło już szarzeć, kiedy dotarliśmy do lasku u podnóża Kępy Bez Ksywki, nanizawszy kjdfynhg k.cjfh;S". 


- To może tyle o sobie na podłodze, na początek, na pokładzie wiersza. Zjawisko oporu. Zgon jest

nam bliższy niż śmierć. My wszyscy staliśmy "dokoła" siebie, jak na buzdyganie z chwiejnej łajby

opływającej "świat". Jetpack zajebany falaflami wglądu, podmiot liryczny jak Roy Batty, przedwcześnie

melduje wykonanie zadania promienie laserów błyszczące tłusto w ciemnościach blisko Wrót Tannhuasera: „że hej“. Instrukcje nie nadeszły, trzeba było latami łuskać z siebie. Przywiąż się na koniec do masztu, milcz o nieodmiennych słodkich częściach morwy, gdy znaki mówią dobitniej niż słowa w krótkich chwilach przejaśnień. Ktoś tu chyba liczy, że sakrament wkroczy na pl. Zbawiciela, tęcza uruchomi zraszacze zaraz w krwiobieg na zawsze wejdzie korowód przebierańców z wieńcem z kłosów, „galowo“:


płyńmy dalej; na pirogach mamy napisane "PERCEPTION" oraz "KIWI 3", płyniemy w dół snu 

przynajmniej do katarakty, gdzie następnie jedna z piróg utyka nam autentycznie na amen. 

Tamtym dwojgu płynie z nurtem cała flota starościny i komórka wójta w woreczku foliowym 

a kiedy nie mamy kasy i komórek, to od razu w przeciwprzeniesieniu jesteśmy Kickapoo Winnebago

po obejściu już ochoczo walają się wygrzane formuły w związku z kradzieżą ognia spod pobliskiej 

magistrali świtu, kiedy coś mówi, że pora przestać śnić, przejść od razu do krzyku po przebudzeniu 

w dusznej kosmicznej dżungli a la Bitches Brew podstawionej w pionie, wszyscy mają wiatr w tę stronę, 

ale nie wiem, czy już kończą: łódka kląska w rytm z falami przycumowana do błotnego brzegu, żagiel 

innej położył się na wodzie, gostek w wodoszczelnym goretexie mocuje się z korzeniem. Bohdan? Piotr? 

Tadeusz? Andrzej? Ktoś kosi trawnik w lesie, zalew jest sztuczny.  

A gdyby tak trzeba było zachowywać mentalność pływaka żółtobrzeżka, gdy na melisce menisk wypukły, a w tle wiata typu „Ł”?  

Uda w sztruksach w kolorze butelkowym, twoje „Muszę się z tym przespać” umyka, umyka najwyraźniej, 

w oddali migoczą światła Zakładu Kąpielowego BAŁTYK, daj spokój, nie ma takiego. Wieczór nabija cię 

w butelkę nabiera chorych rumieńców neonowych świateł, wreszcie, wody w usta,  jakby miał pójść na dno 

albo dawno tam „spoczywał”. Zarabiałem pieniądze, potem je przepuszczałem, w kinie sterując popcornem, 

po napisach zbierałem białe śniegulinki siebie z fotela w okularach 3D jak śnieżyczki przebiśniegi na łące. 

All those... moments... will be lost in time, like... tears... in rain. Kukułka bliżej, kosiarka dalej - napominały

napominały, że szczęśliwi czasu nie liczą. W termach chochołów finisz znaczy fiński.  Bynajmniej

nie koniec, ale nadszedł. W tej warstwie snu twój uśmiech był jak raj podatkowy i groźba inwazji, Ewoku.


„Bo” kiedy był czas robić te rzeczy, to je trzeba było robić, "prawie jak w piosence o kanapce z człowiekiem" (?).

Miałeś słabiutką siłę przebicia z powodu niskiej samooceny pięknej jak plotka o przypadkowym spotkaniu 

bletki z algorytmem, jak Tony Halik i Elżunia u Państwa Gucwińskich na obiedzie; biotopem pozostał inside

[czasami] fantastyczne wiwarium! Powiedz tym w zoo, że chodzi o prosty uśmiech, bezpieczne ludzkie mięso 

i życie per se, o studium endemicznego dzieła przypadku i męstwo rezygnacji. A teraz korzystając 

z nadarzającej się - prof. Szyszko opowie nam o całej aferze z Lasami Państwowymi jebiąc sprawę od 

początku & dokumentnie niczym głęboko zasłużony furmint. Głęboko zasłużony pierwszy tydzień urlopu, 

w tym zwłaszcza walentyny, upłynęły pod znakiem ostrej awarii. Kocioł kondensacyjny dwufunkcyjny umarł,

pękło mu serce od niegdysiejszego mrozu. 


Jakimi przedmiotami, jakimi ludźmi otoczyliśmy się? Jesteśmy otoczeni. 

Z deszczu pod rynnę. Powiedzmy to chłodnym głosem. Zalogujmy się spokojnie do innego środowiska teraz.

Sposoby uczestnictwa w słońcu: jak to jest być tobą? Czy dostatecznie

kolonialnie i parno? Kto do ciebie mówi, jakimi słowy - oraz jakiż element

tak skutecznie i pięknie wytrąca cię z tego, co od niego słyszysz?

Przeszły dni jak „mżawka”, bo „mgła”, „mrużyć”, bo „mrugać”. Bo mogły. Pani na zdjęciach 

najzupełniej przezroczysta, również przestraszona, chłopiec na zdjęciach przezroczysty, również smutny. Pamiętam każdą chwilę, jeśli mi pokazać palcem. Siedzieliśmy z kumplami na murku w parku i czekaliśmy aż  przyjdzie przyszłość. Jaki czas wystartował 

z miejsca jako jeden z porzuconych rozmokłych mebli? Trawa dobra, kompot piękna, mówiłem do Leszka,Wrzeszcz poranka

Podaj soczystą wulgatę tej peregrynacji, Pay pal. Poprosiłeś o tłumaczenie załączonego tekstu o „Pałubie” 

na anielski i w końcu popełniła je Marlena prosto w szmer i przelewy złotowe. Ty i ja lubimy fontanny

za ceglanym murem. Banglaj, wszystko inne to histeria. Mózg jest w środku i trzeba resztki ciała chronić 

przed mózgiem. Galadriela napełniła misę po wręby wodą z potoku, odczekała chwilę, by się woda ustała

to twój rebirthing, ostatni zajazd i abordaż, jak w piosence, show without showing, what you know without knowing

Najpierw woda, potem głowa. 

bottom of page