top of page

Elsa Aids tł. Zofia Bałdyga - zestaw ośmiu wierszy



Złotawka


Kac i pierwszy śnieg.

Rano obserwuję gołe pniaki

na pustym tle,

trochę szczęśliwy,

a trochę po śmierci.


Jestem chyba tam, gdzie chciałem być.


Kiedy miałem cztery lata,

miewałem delikatne blond włoski.

Staruszka z parteru mówiła na mnie złotawka,

czasami nawet aniołek,

wabiła mnie na słodycze.


Pewnego razu, kiedy zaprosiła mnie do środka,

przewróciłem ją na ziemię

i uciekłem na klatkę.


Teraz już nie wiem,

jak to się skończyło.


Włosy mi z czasem ściemniały,

prawie sczerniały.



Prezent


Ściemniło się, zaczął padać drobny śnieg.

Na chodniku leżało pudełko po torcie

jak prezent,

powoli przykrywał je śnieg.


W środku znalazłem martwego kota

zwiniętego w kłębek.

Nogi miał związane sznurkiem,

leżał na boku w rozsypanej karmie.


Byłem zakłopotany,

jakby mnie ktoś pogłaskał.



Po porze deszczowej przyszły upały


Ja byłem bez pracy, ona wzięła urlop.

Umyliśmy kubeczki po jogurcie

i wybraliśmy się w stronę rurociągu

zbierać jeżyny.


Były wszędzie.

Kubeczki były pełne,

więc rwaliśmy je i jedliśmy

prosto z dłoni.


Ja i moja miłość.


Słodki sok ciekł nam po rękach,

rozpalone rury

srebrzyście iskrzyły.

Byliśmy brudni,

ale nikt nas nie widział.


Dziś jest tu strzelnica paintballowa.

Wszędzie na drzewach

różowe kropki.



Skalary


W zlewie moczą się ogórki

importowane z Maroka.

Przed domem stoi bezdomny,

łowi worki ze śmieciami na zgięty pręt.


Ty głuptasie, nie dociera do ciebie,

że tak umrzesz?


Jest po deszczu,

na ulicy pełno kałuż.

Z przedszkola parami wychodzą miniatury

w odblaskowych kamizelkach.

Wiatr rozwiewa liście, a dzieci płyną

pod zeschłymi gałęziami brzóz

jak skalary.


Dokąd idą?

Dokąd tu właściwie można pójść?


Chyba tylko na plac zabaw za Lidlem albo nad zalew

karmić kaczki czerstwym pieczywem.


Tak daleko nie dojdą.



Smutny serial


Z pierwszymi przymrozkami wracają

stare wspomnienia.

Pamiętasz, jak kupowaliśmy prezenty

w sklepie przy osiedlu?


Jeszcze żyła babcia.

Mieli tam wózki sklepowe po Niemcach,

z napisem na uchwycie.

Guten Einkauf.


Był rok 1995,

a ja dokonywałem wyboru: hetman

czy węgrzyn.

Zbliżał się wieczór, padał mokry śnieg.


Niedługo później sklep się zamknął.

Minęło dziesięć lat

jak długa zimowa noc,

nadspodziewanie smutny serial telewizyjny.


Na pogrzebie babci

obszedłem salę ceremonialną,

zaglądając do środka bocznymi drzwiami:

trumna była pusta, wymienili tylko wieńce.



Wiata


Dokąd dziś dojdziesz

i jak zamierzasz wrócić?


To pyta deszcz,

kiedy przedzieram się przez rewir ostrożni i pokrzyw

pod liniami elektrycznymi,

dochodząc wreszcie do wiatrosiewnych krzaków

i miękkich wgłębień

na ciemieniu wzgórza.


Dalej trwa już tylko czerń

rozmokłego pola.


W jednym z wgłębień ktoś zbudował wiatę.

Wyścielił ziemię papierem,

dach przykrył kawałkiem dywanu,

do środka naniósł śmieci.


Nie musisz sprzątać takiego miejsca.

Takie miejsce prędko opuścisz.



Snują się cienie


Wieczór, słota.

Na małym placyku

pokrytym korą ogrodniczą

buzuje ogień w baniaku.


Opał dokłada dwóch działkowców,

obaj pijani, ze skłonnością do biadolenia.

Co chwilę znikają,

przyciągają z mroku paletę

Kładą ją na baniaku i obserwują płomienie.


Snują się cienie –

śpiewają

i rozgrzebują żar.


Przy ogniu stoi wózek z jasnowłosą dziewczynką.

Wyciąga smoczek

i pakuje do buzi frytki.


Mężczyźni uśmiechają się do małej księżniczki

z twarzą umorusaną keczupem.

A ona odwzajemnia uśmiech.



Żonkile


W rabatach kwitną żonkile,

ale ona wciąż marznie.


Wstawa skoro świt,

ubiera się w legginsy z japońskim napisem

i biegnie po niekończącej się bieżni,

świeża jak sen,

zalana miękkim światłem

pod dachem centrum handlowego.


Kto by pomyślał,

że spędzimy razem tyle lat?

Szczęście wciela się w wiele prób,

zanim się spełni

albo rozpłynie.


Tego dnia skróciła mi włosy maszynką elektryczną

i powiedziała, że mnie kocha.


Kocham cię,

napisała na kartce,

zostawiła ją na blacie.



 

Elsa Aids jest czeskim poetą, prozaikiem i pracownikiem sektora kultury. Urodził się w

pierwszej połowie lat osiemdziesiątych, mieszka głównie w Pradze. Opublikował kilka

tomów poezji i książkę prozatorską Přípravy na všechno (2020). Prezentowany zestaw

wierszy pochodzi z tomu Lazarská v zimě a jiné básně (2023). wiersze z tomu Lazarská v zimě a jiné básně


Księgarnia wydawnictwa (sprzedają przez czeski Moleskine): https://www.moleskine.cz/lazarska-v-zime-a-jine-basne

bottom of page