grafika, Łukasz Szmaja
Pośród barów, dworców i autobusów można czasem spotkać człowieka o okrągłej głowie obwiedzionej niedbałym konturem, która jest pomalowana na czerwono i idealnie płaska – tak, że ludzie mówią o niej słońce, mówią o niej oculus i tarcza budzika, mówią oko cyklonu i światło jelita.
Ów człowiek milczy, wzrusza ramionami i drapie się pośrodku twarzy.
Nie ma także uszu, oczu, warg i języka. Mimo to, jego głową interesowało się wielu. Proboszcz parafii Pomocne szukający nimbu dla świętego Józefa oraz astronom Daniel Charms badający alternatywne źródła energii słonecznej - to tylko nieliczne przykłady. Niektórzy historycy sztuki twierdzą, że jego głowa pochodzi jeszcze z czasów egipskich. Fantaści utrzymują, że wymyślili ją ludzie pierwotni, zaś ostrożniejsi widzą w niej nowożytny symbol doskonałości, nie zapominając dodać, że czterokrotność owej głowy znajduje się w logo marki Audi, z czego połowa służy za symbol firmie Mastercard.
Ale nikt nie wie, jak to jest mieć zamiast głowy kółko z papieru.
Pewnego wieczora nasz bohater usiadł w barze na dworcu autobusowym, wyciągnął z kieszeni biurowe nożyczki i przeciął nimi wzdłuż linii przerywanej. Od tej pory nikt więcej nie widział jego głowy. I choć upominało się o nią wielu, on milczał wytrwale, a z klatki piersiowej wydobywało mu się coś w rodzaju śmiechu.