fot. Agata Kalinowska
Koniec z samozadowoleniem
W końcu postanowiłem uderzyć świat w jego miękkie podbrzusze. Zadzwoniłem na
infolinię mojego banku i powiedziałem: Nie daliście mi szczęścia. Napisałem maila do mojego dealera samochodów: Nie uczyniłeś mnie szczęśliwym człowiekiem. Poprosiłem kasjera w Biedronce, żeby zawołał kierowniczkę sklepu a jej oznajmiłem: Nie znalazłem tu szczęścia.
Mój smartfon przyglądał mi się długo, ale nie uśmiechnąłem się do niego ani na chwilę. Mój telewizor podsłuchiwał każde moje słowo, ale nie powiedziałem mu niczego dającego nadzieję. Mój laptop liczył, że dotknę go z czułością, jednak pozostałem oschły.
Wysyłali ankiety, pytali, jak mogą się poprawić. Nic z tego, odpowiadałem, Nie dacie mi szczęścia.
Przez kraj przechodziły akurat huragany i dzieci nie wychodziły na podwórko. Sąsiadka jeździła hulajnogą po dużym balkonie. Mój balkon był jeszcze większy, mogłem po nim jeździć rowerem. Ale tylko szepnąłem: Balkonie, nie potrafisz mnie uszczęśliwić. Szybko dotarło to do dewelopera, zaproponował mi rabat na dwa kolejne mieszkania oraz komórkę lokatorską gratis. Odpisałem mu uprzejmie: Nic to nie da.
Kolejnym modelom smartfonów nadawano nazwy: Szczęście Adama, Szczęście Adama 2, Szczęście Adama PRO. Śmiałem się im prosto w ekran, pilnując, by był to gorzki śmiech, grymas pozbawiony grama radości.
Podobno menedżerowie niskiego szczebla nie mogli spać, martwiąc się o swoją robotę. Menedżerowie średniego szczebla płakali. Zarządy zbierały się po to tylko, by godzinami milczeć.
Spróbowali mnie podejść po swojemu. Promowali modę na smutek i nieszczęście, zmienili slogany na: Dajemy Ci najlepszy gatunek smutku! Z nami zaznasz najwspanialszej rozpaczy! Brałem, co dawali i zostawiałem im komentarze na social mediach: Nieprawda.
Zadzwonił do mnie ten buc, Elon Musk. Zapytał wprost: Zagwarantowaliśmy ci smutek kosmicznych rozmiarów. Czy teraz jesteś szczęśliwy? To go wyśmiałem.
Zaczęli udawać, że mnie nie widzą, że dla nich nie istnieję.
Nie potrafili jednak tego przeżyć.